Menu
Gildia Pióra na Patronite

Ukryte właściwości

McDusia

McDusia

Od pewnego czasu wszystko straciło na wartości. Lekcje biologii już nie wydawały mi się ciekawe. Dzięki mojej silnej motywacji, przy nazwisku „Domińska” wciąż widniała piątka. Mimo to nie interesowały mnie bezkręgowce czy kręgowce, nie czytałam z zainteresowaniem ciekawostek dołączonych do tematu. Podobnie było z wieczornymi spotkaniami z moim przyjacielem - Krzysztofem Gabrielem. Nie były tak przejmujące jak wcześniej. Ot zwykła rozmowa ze zwykłym człowiekiem.

Siedząc codziennie przed klasą, obserwowałam ludzi przepychających się jeden przez drugiego. Każdy z nich usilnie chciał osiągnąć swój cel – dostać się do jakiegoś miejsca. Ci ludzie bezwzględnie starali się dopiąć swego. Nie obchodził ich los osób stojących obok. Chociażby ten fakt sprawiał, że w moich oczach byli po prostu egoistami. Ponadto wydawali mi się tacy pospolici, szarzy i nudni. Nie byłoby jeszcze tak źle, gdyby nie fakt, że ja byłam jedną z nich.
Kolejnego dnia pesymistyczne myśli nie opuściły mojego umysłu. Pewnie zagłębiłabym się w nie jeszcze bardziej, gdyby nie brak czasu. Zdanie:”Nie mam czasu” było najczęściej wypowiadanym przeze mnie stwierdzeniem. Nie można mu było zaprzeczyć. Ostatnimi czasy wracałam późno ze szkoły, a resztę dnia spędzałam, ślęcząc nad książkami.
Wychodząc z domu, zaczęłam żałować, że w ogóle wstałam dzisiaj z łóżka. Na dworze siąpił deszcz, a w powietrzu czuć było wilgoć. Pogoda nijak odnosiła się do daty w kalendarzu.
- Maj... - prychnęłam pod nosem – To mi dopiero maj.
Szłam betonowym chodnikiem w stronę szkoły, na plecach niosąc ośmiokilogramowy dobytek. Mijali mnie przechodnie. Tak samo egoistyczni i tak samo nudni jak ci, którzy przepychali się szkolnymi korytarzami.
Szary budynek szkoły wydawał się być jeszcze bardziej szary niż poprzednio. W małych oknach widniały pożółkłe firanki. Nie wiedzieć czemu, przez moment porównałam ten budynek do więzienia. Po chwili otworzyłam masywne drzwi i znalazłam się w holu pełnym uczniów. Wśród nich dostrzegłam znajomą mi twarz. Była to moja przyjaciółka, Alicja, która chwyciwszy szary plecak, skierowała się w moją stronę. Widziałam jak jej prosta sylwetka przeciskała się przez tłumy, a blond włosy dosięgające ramion, odznaczały się wśród głów innych gimnazjalistów.
- Cześć – przywitała mnie jak zwykle entuzjastycznie i z uśmiechem na twarzy.
Kiwnęłam tylko głową, bo stwierdziłam, że otworzenie ust wymaga zbyt dużego wysiłku. Przewróciła oczami, tym samym dając mi do zrozumienia, że nuży ją mój apatyczny nastrój. Ala była dziewczyną pełną energii. Chciała by ciągle się coś działo. Nie lubiła nudy i wiecznego przygnębienia.
Udałyśmy się do szatni by odwiesić kurtki, a następnie podążyłyśmy w kierunku sali matematycznej. Lekcje mijały mi wolno, nie mogłam się skupić. Kręciłam się i wierciłam, a kiedy usłyszałam upragniony dzwonek, obwieszczający koniec ostatniej lekcji, wybiegłam z klasy jako pierwsza. Pożegnawszy się z Alicją, ruszyłam szybkim krokiem w stronę mojego domu.
Na dworze nadal mżyło, a mój nastrój nie zmienił się od rana. Szłam nachmurzona, wyobrażając sobie ten stos ćwiczeń, które przecież same się nie odrobią. Idąc tak i rozmyślając, wpadłam na jakiegoś przechodnia.
- Przepraszam – burknęłam niesympatycznie w stronę człowieka. On poszedł dalej, nie mówiąc nic, co tym bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że ludzie są egoistami.
Po jakimś czasie znalazłam się w przytulnym domu z dala od ludzi myślących wyłącznie o sobie i swoich sprawach. Po odrobieniu lekcji, położyłam się na chwile i niespodziewanie zasnęłam. Obudziło mnie jakieś stukanie. Na drzewie, które rosło tuż przy moim oknie, zauważyłam Gabrysia.
Przetarłam zaspane oczy i spostrzegłam, że on, podobnie jak Alicja ma dobry humor. - uśmiechał się.
Otworzyłam okno.
- Chodź tu, posiedzimy – poklepał miejsce obok siebie.
- Co ty z choinki spadłeś?
- Nie. Ani z choinki ani z drzewa. Jeszcze. – zaśmiał się
- Ja też nie i nie zamierzam spadać, dlatego nie będę wchodzić na to drzewo.
Nastała chwila ciszy. Wiedziałam co teraz nastąpi i nie mogłam temu zapobiec.
- No dobra – zgodziłam się, marudząc pod nosem – Ale jak spadnę, to będzie twoja wina.
Ostrożnie postawiłam nogę na najgrubszej gałęzi. Gabryś przytrzymał mnie za rękę. Już po chwili usadowiona siedziałam obok niego.
- Jesteś nie w humorze. – Zgadł. Był w tym naprawdę dobry, tak łatwo przychodziło mu rozpoznawanie ludzkich uczuć.
- Tak – przyznałam i zaczęłam mu opowiadać jak się czuję, co sadzę o ludziach i o tym, jak pogoda dobrze odzwierciedla mój nastrój.
- W pochmurnych maju, Maja jest nachmurzona – skwitował.
- Nie mam co liczyć, chociażby na krótkie:”Tak masz rację”?
- Nie, ale za to usłyszysz:”Nie, nie masz racji”. Ludzie nie są źli i nie myślą tylko o sobie. To ty ich tak postrzegasz, w dodatku wcale ich nie znając. Prawda jest taka, że ludzie nie mają tylko tych złych cech. Każdy z nich ma ukrytą właściwość.
- Właściwości to mogą mieć rośliny. Coś o tym wiem, bo siedziałam z podręcznikiem w ręku bite dwie godziny. - powiedziałam przemądrzale.
- No właśnie – podchwycił temat. – Ludzie, tak jak rośliny, mają ukryte właściwości, które ukazuje przypadek. Nie u każdego je spostrzeżesz, ale na pewno każdy je ma.
- Chyba już muszę iść – oznajmiłam ,gdy stwierdziłam, że Krzysztof Gabriel opowiada bzdury.
- Jak chcesz.
Oczywiście domyślił się, że to tylko wymówka. Dziwiła mnie jego postawa. Zawsze mówił więcej na dany temat, chcąc mnie przekonać. Tym razem pozwolił mi odejść.
Nazajutrz wstałam i ponownie wpadłam w rutynę:szkoła, dom nauka... I można by pomyśleć, że nadal byłoby tak samo, gdyby nie następujące wydarzenia, które ostatecznie sprawiły, że zmieniłam swoje poglądy.
Idąc korytarzem, wpadł na mnie jakiś chłopak zawalony książkami. Przypomniało mi się wczorajsze zajście, kiedy to ja byłam w jego położeniu. Uśmiechnął się serdecznie, chcąc załagodzić sytuację i powiedział:
- Przepraszam, naprawdę bardzo mi przykro.
Uznałam go za miłego człowieka, jednego z niewielu, który nie myślał tylko o sobie.
Na ostatniej już lekcji biologii, pani wzięła mnie do odpowiedzi.
- Jakie właściwości mają rośliny? - usłyszałam jedno z ostatnich pytań.
I właśnie wtedy wszystko zaczęło mi się układać w logiczną całość.
Rośliny mają ukryte właściwości. Zupełnie jak ludzie! Ten chłopak, który na mnie wpadł, też miał właściwość. Pokazał mi ją czysty przypadek. A ja? Temu mężczyźnie, na którego wpadłam też pokazałam swoją właściwość. Nie była ona imponująca, a wręcz przeciwnie. Takie właściwości powinnyśmy trzymać głęboko w sobie i nie pokazywać ich nikomu.
Z zamyślenia wyrwało mnie chrząknięcie nauczycielki. Podałam jej zadowalającą odpowiedź i dostałam piątkę z minusem. Od razu po lekcji pobiegłam do pobliskiego parku. Już wyciągałam komórkę z kieszeni, chcąc zadzwonić po Gabrysia, lecz okazało się, że nie będzie to konieczne.
Na ławce przy, której często się spotykaliśmy, dostrzegłam jego prostą sylwetkę. Delikatne dłonie kreśliły coś w notesie, a płowe włosy rozwiewał wiatr. Pogoda od wczoraj znacznie się zmieniła dlatego też Krzysztof Gabriel miał na sobie szary T-shirt i dżinsy. Usłyszał, że nadchodzę. Podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi „ciepłymi”, szarymi oczami. Zabawnie zmarszczył brwi, a jego wąskie usta rozszerzyły się w uśmiechu.
Podbiegłam do niego energicznie.
- Nie uwierzysz co się stało! - wręcz krzyknęłam, na skutek czego przyciągnęłam spojrzenia przechodniów.
- Myślałem, że to nastąpi później i chciałem już nie przychodzić, ale zaryzykowałem i widzę, że dobrze zrobiłem. – Nie przestawał się uśmiechać.
Mogłam się tego domyślić. Znał mnie na wylot, wiedział, że w końcu zmienię zdanie. Tylko dlaczego mi o tym nie powiedział...
- Nie uwierzyłabyś! - tłumaczył się, gdy zadałam to pytanie. – Jesteś uparta, a poza tym lepiej doświadczyć to na własnej skórze.
Miał rację, dlatego nie dyskutowałam z nim na ten temat. Spotkałam się tu z nim, by powiedzieć mu coś ważniejszego.
- Choć na pozór to wszystko wydaje się być jakieś pomieszane, łączy się w logiczną całość. Ludzie nie zawsze są egoistyczni. Ja byłam, mówiąc o nich w ten sposób. Mężczyźnie, na którego wpadłam, pokazałam jedną z tych złych i egoistycznych właściwości, dziwiąc się, że on odpowiedział mi tym samym, w związku z tym ludzie byli egoistami, ale tylko dla mnie, bo ja pokazywałam im swoje złe właściwości.
- Teraz wiesz co masz robić prawda? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, kontynuował – w końcu jesteś jak pogoda, a teraz słońce wyszło zza chmur.
Usiadłam obok Gabrysia. Milczeliśmy. To było najstosowniejsze w tej chwili. Nie potrzebne były słowa, bo na naszych twarzach, muskanych przez słoneczne promienie, wypisane było szczęście.
Od tej chwili wiem, żeby pokazywać ludziom tylko te dobre właściwości, by oni mogli odpowiadać mi tymi samymi. W każdym człowieku starałam się znaleźć jakąś pozytywną właściwość, nawet jeśli on nie był skłonny pokazać mi jej, wiedziałam, że ona tam jest. Widząc zwykłego przechodnia, wyobrażałam sobie jakie ten człowiek może mieć ukryte właściwości. Uśmiechałam się do niego, a jeśli odpowiadał mi tym samym, byłam podwójnie usatysfakcjonowana ze swojego małego sukcesu, który pozwolił mi pokazać jedną, małą, ukrytą właściwość tego człowieka.

1085 wyświetleń
17 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!