Menu
Gildia Pióra na Patronite

Nigdy nie chciałam odebrać sobie życia. Zawsze wydawało się być beztroską sielanką. Budziłam się o świcie, promienie słońca wdzierały się do mojego pokoju rażąc mnie w oczy. Mrużyłam je uśmiechając się i ciesząc z nowego dnia. To znaczy, że kiedyś cieszyłam się z kolejnego poranka ? Tak, to prawda. Chciałam być silna, byłam. Za długo… Teraz każdego dnia ponoszę tego konsekwencje, bo już nie potrafię. Chciałabym, ale nie potrafię- BYĆ SILNĄ. Mała stróżka spływa po moim policzku by zatrzymać się w kąciku ust. Ma słony smak. Nic nie ma tak słonego smaku jak moja jedna, maleńka łza. NIC. Czasami kładłam się na odległej polanie i patrzyłam w niebo. Trawa miała kolor soczystej zieleni, niebo bez jednej chmurki wydawało się być niekończącą przestrzenią błękitu. Nagle niebo przybierało ciemny kolor, niepostrzeżenie wkradały się czarne chmury zakłócając czystość nieba. Co ja wtedy robiłam ? Leżałam, spokojniej niż dotychczas. Niebo zaczynało ronić łzy. Zachłannie je spijałam. Nie miały słonego smaku. Nigdy nie byłam samotna w moich smutkach. Niebo dzieliło je ze mną. Płakaliśmy obydwoje. Ponoć łatwiej odchodzić gdy niebo płacze. Tak, to prawda. Twój smutek wydaje się być malutkim w porównaniu do smutku błękitu. Twoje łzy w porównaniu do łez ronionych przez niebo są niezauważalne. Nagle zrywałam się z mokrej trawy, ociekając deszczem biegłam do domu. Wtedy ku zaskoczeniu pogoda powracała do poprzedniego stanu. Znów było pięknie, znów się uśmiechałam. Pewnego razu wybrałam się ze znajomymi nad rzekę. Wakacje, połowa lipca, upalny dzień. Nie miałam ochoty się kąpać, ale spędzenie czasu ze znajomymi wydawało się świetnym pomysłem. Znalazłam ustronne miejsce i stojąc na brzegu obserwowałam kąpiących się ludzi. Nagle usłyszałam głośny dźwięk dochodzący z lasu, przestraszyłam się, zaczęłam się cofać i potykając się o kamień wpadłam do wody. To był ułamek sekundy. Było bardzo głęboko. Wszyscy moi znajomi wiedzieli, że POTRAFIĘ PŁYWAĆ, więc nikt nie szedł mi z pomocą. Tonęłam. Po prostu zanurzyłam się w wodzie i opadałam na dno. Po kilkudziesięciu sekundach, które pod wodą nie wydawały się wcale sekundami, poczułam uścisk dłoni na ramionach. Przyjaciel wyciągnął mnie z wody, był przerażony. – Czemu nie próbowałaś wypłynąć ?- zadał to pytanie tylko raz. Nie odpowiedziałam, nie znałam odpowiedzi. Nigdy nie próbowałam odebrać sobie życia, to ono odbiera mi siebie. Czy czułeś kiedykolwiek, że nie możesz oddychać, a próbując zaczerpnąć kolejny oddech dusisz się jeszcze bardziej ? Ja tak. I nagle znajduje się osoba blisko mnie, która chce mi pomóc w oddechu. Co ja mówię, chce za mnie oddychać ! Dotyka moich ust i próbuje tchnąć we mnie swój oddech, a ja poddaje się temu w nadziei, że to mi pomoże. Nie pomaga, nigdy. Działa wręcz odwrotnie, duszność potęguje, ból staje się nie do wytrzymania. Otwieram oczy. Leżę na podłodze, jest potwornie zimna. Mam na sobie długą czerwoną suknię. Krzyczę najgłośniej jak tylko potrafię. Odebrano mi życie. Po dwóch dniach, ktoś podnosi mnie z tej lodowatej podłogi. I mówi spokojnym głosem: -Jutro jest pogrzeb.

981 wyświetleń
10 tekstów
1 obserwujący
  • mały_elf

    29 January 2012, 19:49

    Otulona, te słowa również są dla mnie wyjątkowe. Jest to szczera prawda. Bardzo mi miło, że moje opowiadanie się spodobało i skłoniło do przemyśleń choć jedną osobę.

    Wyszedł tak pod wieczór mój znudzony mały elf,
    czekam, pewnie czekać chcę...

  • Sheldonia

    29 January 2012, 19:25

    Bardzo mi się podoba taki smutek, taka melancholia. I te słowa...