Menu
Gildia Pióra na Patronite

(NIE)Wystarczająco dobra

anathematise

anathematise

Nigdy nie byłam wystarczająco dobra.

Cokolwiek próbowałam w życiu zrobić, osiągnąć… po prostu się do tego nie nadawałam. Bo jak długo można utrzymywać się w przekonaniu, że robisz coś dobrze, skoro tak nie jest? Mało tego, nie jesteś nawet w okolicach „dobrze”. Owszem, można szlifować się w danej dziedzinie, tylko jak długo? Miesiąc? Rok? Dziesięć lat? I tak w końcu zdajesz sobie sprawę, że to nie to, a straconego czasu nie da się już odzyskać.

Nigdy nie byłam wystarczająco dobra.

Każda zmiana, która we mnie zaszła na przełomie całego mojego życia… to i tak za mało. Nigdy nie będę zasługiwać na to, na czym mi w życiu zależy. Nie jestem wystarczająco dobrą uczennicą, śpiewaczką, córką, pisarką, przyjaciółką. Gdyby tak nie było, czy musiałabym tak bardzo cierpieć? Za każdym razem, kiedy pada na mnie pełne pogardy spojrzenie. Za każdym razem kiedy ktoś niedaleko mnie śpiewa swoją ulubioną piosenkę, a ja, wstydząc się swojego głosu nie otworzę nawet ust. Za każdym razem, kiedy nie jestem w stanie spełnić oczekiwań rodziny, albo jestem wręcz ich odwrotnością. Za każdym razem, kiedy czytając wcześniej napisany przez siebie tekst mam ochotę podrzeć go na kawałki, podeptać i spalić, gdyż brzmi jak jakiś bełkot czterolatka. Za każdym razem kiedy kolejna tak bliska mi osoba odsuwa się ode mnie, dając do zrozumienia, że przestałam być dla niej ważna. Jakbym nie była godna spełnienia swoich marzeń.

Nigdy nie byłam wystarczająco dobra.

Jakikolwiek przedmiot znalazł się w obrębie mojego uwielbienia, po chwili zostawał potępiony przez innych. Jakkolwiek zmieniałam się zewnętrznie, wszystko było, potocznie ujmując „zjechane” przez moich rówieśników. Mój wygląd, mój ubiór, nawet moje drugie śniadanie. Starałam się być głucha. Udawać, że nie słyszę ludzi, którzy potrafili mówić mi w twarz jakim to nieudacznikiem uczyniło mnie życie, a tuż po chwili stwierdzić, że sama się w to wpakowałam chcąc zwrócić na siebie uwagę. Nigdy tego nie pragnęłam. Chciałam tylko schować się w jakiś ciemny kąt i udawać, że nie istnieję. Ale to i tak było zbyt wymagające jak na kryteria spełniania życzeń.

Nigdy nie byłam wystarczająco dobra.

I choć starałam się w życiu nie przysporzyć sobie wrogów, pomagać ludziom w miarę swoich możliwości i nie oceniać nikogo, tak jak oceniano mnie, to i tak cała ta działalność została wykorzystana na moją niekorzyść. Nie zasługiwałam nawet na odrobinę szacunku. Po prostu skorzystano z sytuacji, wzięto wszystko co miałam do zaoferowania, a kiedy to ja zwróciłam się o pomoc, czekała na mnie krótka informacja: nikogo nie obchodzisz. Nikomu na tobie nie zależy. Nikt nie dba o to, co zrobisz dalej. Nie byłam nawet watra wysłuchania.

Nigdy nie byłam wystarczająco dobra.

A jednak nauczyłam się z tym żyć. Co prawda, nic się nie zmieniło. Nadal jestem beznadziejna we wszystkim co robię, we wszystkim kim jestem, we wszystkim jaka jestem. Nadal jestem wykorzystywana przez ludzi, chociaż wiem co o mnie myślą. Nie mam złudzeń, że kiedyś to się zmieni. Takie jest życie. I nawet jeśli chcesz zawalczyć o swoje, musisz być przygotowanym na wyśmianie i pogardę. Być może przesadzam, biorę wszystko zbyt do siebie, ale wszystko tutaj napisane jest prawdą. I chociaż wciąż chcę wierzyć, że jednak jest coś, w czym rzeczywiście byłabym wystarczająco dobra, to zaczynam tracić nadzieję. Można powiedzieć, że się przyzwyczajam do takiej roli w społeczeństwie. Coraz mniej walczę, protestuję. Chcę sobie ułatwić życie, więc zamiast się burzyć, wolę zaakceptować mniej korzystny dla mnie stan rzeczy. Przynajmniej wtedy wiem co mnie czeka.

Jedynym problemem jest to, że to potem powraca. Nadzieja. Nawiedza mnie w snach, w wyobraźni. Pokazuje, jak piękne mogłoby być życie. Pełne szczęścia, miłości, akceptacji... A potem trzeba zderzyć się z rzeczywistością. I jedyne co można zrobić to cicho zapłakać w nocy, pod pierzyną we własnym łóżku, zapalać świeczki w każda pełnię księżyca i modlić się do gwiazd o lepszą przyszłość.

Żeby być chociaż troszeczkę mniej niewystarczająco dobrym.

185 wyświetleń
11 tekstów
2 obserwujących
  • 7 November 2012, 14:43

    Smutny tekst..
    Ale na swój sposób piękny, i tak boleśnie oddający rzeczywistość, najgłębsze uczucia bohaterki..

  • ~ Ariadna ~

    16 October 2012, 17:05

    Elenko, jak zawsze pięknie, aż mnie ciarki przeszły, tylko czemu tak smutno? :) w życiu bohaterki na pewno jest wiele osób, które zawsze jej pomogą i ją wysłuchają, nieraz słuchając z zapartym tchem tego co mówi (np o filmach czy ciekawych książkach :P) i tego w jaki sposób śpiewa, zachwycając się każdą zaśpiewaną przez nią piosenką. Więcej wiary w siebie i swoje możliwości!
    Pozdrawiam ;*

  • anathematise

    14 October 2012, 19:04

    Albercie, oczywiście, że zawsze można znaleźć jakieś aspekty dobra w życiu. Jest ich wiele, nawet bardzo. Po prostu często zamiast zaczepić się tych optymistycznych spraw wolimy usiąść w dołku tych niezbyt przyjemnych i poużalać się nad życiem. Bo taka właśnie jest prawda - złe rzeczy uderzają w człowieka bardziej niż dobre, podobnie na dłużej zostają w pamięci.
    I owszem, mogłabym pogmerać w losie bohaterki. W sumie przydało by się coś pozytywnego. Dziękuję za poradę.

    Darku, tobie również dziękuje za opinię i ciepłe słowa.

  • Albert Jarus

    14 October 2012, 16:49

    Wiem i rozumiem, że chodziło o zaniżoną samoocenę, ale ni chciałem zwracać na to uwagi bo to zbyt oczywiste, w sumie nie chodziło mi nawet o to co napisałem... po prostu wiem, że tym ludzi jest b.dużo i wiem że cały czas tak nie myślą tylko w chwilach gorszych przypominają sobie całe nieszczęście świata, bo przecież życie to nie opinie ludzi, nie potknięcia- zawsze jest coś dobrego. NIkt nie płacze, nie krzyczy i pogrąża się w smutku przez 24 godz dziennie swojego życia :) Daj bohaterce jakis fajny bodziec żeby sie uśmiechnęła i zmieniła swoje życie :)

  • anathematise

    14 October 2012, 15:17

    Drogi Albercie,
    nie chodziło mi o ukazanie wpływu opinii innych na osoby tego typu, a wręcz odwrotnie. Chciałam ukazać świat z punktu widzenia osoby o zaniżonej samoocenie, która we wszystkim potrafi znaleźć coś, co ją pognębi. Nie "karmi" się ona opiniami innych, tylko utwierdza w nich samodzielnie wykonany osąd swojej osoby. Ta osoba może się starać i pokazywać co umie, ale pomimo tego, że inni ludzie potrafią to docenić, dla niej samej to nie będzie wystarczające. Napisałam o osobie, która [...]

  • Albert Jarus

    14 October 2012, 08:43

    Oj jak ja nie lubię takich bohaterów-marud. Już w tekście widać: "nikogo nie obchodzę", a bohaterka żyje na ich opinii i karmi się nimi jak głodny spleśniałą kiełbasą. Rozumiem taki ból i presję otoczenia, rodziny bycia naj... Ale jeśli jestem nie dość dobra dla rodziców to jeśli oni umrą, umrę i ja? Bo przecież dla kogo mam się starać i pokazywać co umiem. Jeśli znajomi założą rodzinę i bohaterka przestanie być dla nich "ważna" to czy umrze, bo nie bedzie miała dla kogo... ? Ludzie powinni żyć dla siebie, nic nikomu nie zawdzięczamy tylko sobie.
    Zacytuje bardzo mądrą osobę, która o życiu wie wszystko "nie martw sie ludzie niech swoje myślą..." ;) Test smutny i bolesny, ale napisany ładnie.