Menu
Gildia Pióra na Patronite

Historia pewnej pięknej miłości

Parnaczka

Na skórze gardła poczułam ostry koniuszek noża. Wiedziałam, że wystarczy jedno pociągnięcie a krew rozlałaby się po trawie, mieszając z delikatną wonią wiosny. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli bym tylko chciała, byłabym w stanie zrobić coś, na co nikt nie miałby wpływu. Dłoń mi drgnęła i byłam gotowa pociągnąć, ale przed oczami stanęły mi twarze najważniejszych dla mnie osób. Mama, tata, Ola, Krystian. Zaskoczeniem dla mnie było pojawienie się Miłosza. Znaliśmy się tylko kilka dni a on w chwili zagrożenia życia ukazuje mi się przed oczami. Przestraszona wyrzuciłam scyzoryk jak najdalej w bok. Usiadłam i kolana podciągnęłam pod siebie. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.

- Aniu, złotko! Co się z tobą dzieje? Dlaczego siedzisz tu sama? Miłosz nalegał, żeby zostawić cię, ale na miłość boską dopiero wywinęłaś się śmierci…
Nie pierwszy raz, pomyślałam i z oczu wyciekła mi kolejna seria łez. Pani Lilia cały czas coś mówiła: o moim nieszczęściu i innych rzeczach, na które po prostu nie zwracałam uwagi.
- Pani Lilio, dziękuję pani bardzo za troskę i za przyjęcie mnie do siebie, ale muszę się oswoić z nową sytuacją. Nie jest mi łatwo. Naprawdę chcę pobyć sama. Obiecuję, że wrócę przed północą.
- Złotko, jestem Lilia. Miłosz przyjdzie po ciebie ok. 22:00 i nawet się nie wymiguj. Masz przyszykowany pokój.
- Dobrze. Jakie planujesz zajęcia na jutro, Lilio?
Kobieta uśmiechnęła się i żwawym krokiem odeszła. Znała mnie tak krótko a wiedziała co knułam. Chciałam jej pomóc. Nie mogłam bezczynnie siedzieć. Dopiero kiedy Lilia pomachała mi na pożegnanie zrozumiałam, że jest ona wesołą kobietą. Moja intuicja podpowiadała mi jednak, że przeżyła wiele.
- Bo grunt to się nie poddawać – powiedział ktoś w pobliżu mnie.
Otworzyłam oczy. Było już ciemno, ale mimo wszystko widziałam co nieco. Nagle pod sobą poczułam znajomy zapach oraz ten przyjemny kojący głos. Odwróciłam głowę do góry i czubkiem nosa dotknęłam warg chłopaka.
- Miłosz? Co ty tu robisz?
- Lilia kazała mi po ciebie iść. Mówiła, że ok. 22:00, ale miałem jakieś przeczucie, że muszę przyjść wcześniej.
W dłoni trzymał scyzoryk, który wcześniej sama miałam w ręce. Wymachiwał nim teatralnie. Przestraszyłam się, że mógł mnie podejrzewać o to, co jeszcze nie dawno chciałam zrobić. Planowałam zacząć się tłumaczyć, ale on wybuchł śmiechem i poprawił koc, naciągając mi go pod samą brodę.
- Jejku, ale pobladłaś.
- Nie, to od światła księżyca. Dziękuję za koc.
Delikatnie zsunęłam się z jego kolan.
- Powiedz mi, jak ty się z tym… no wiesz, pogodziłeś?
Miłoszowi stanęły łzy w oczach. Niewątpliwie był on wrażliwym człowiekiem. Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Chciałam wycofać swoje słowa, ale widząc moje wahanie powstrzymał mnie gestem dłoni. Odwrócił twarz i odepchnął mnie od siebie jak najdalej.
- Chodźmy stąd. I to już.
- Zostanę jeszcze chwi…
Rzucił mi zagniewane spojrzenie, więc w ułamku sekundy stałam przy jego boku.
- Przepraszam. – rzuciłam i utkwiłam wzrok w niebie.
Zaczęłam zastanawiać się, co on mógł przeżyć. Widocznie cały czas sobie nie radził z tym wszystkim. Ale czy spotkam w życiu kogoś kto cały czas nie myśli o przeszłość, nie zajmuje się tym co było kiedyś tylko prze do przodu? Grunt to się nie poddawać. Powtórzyłam jego słowa. Co one oznaczały? Czy mówiłam coś przez sen?
- Obudź się, śpiąca królewno.
- Przepraszam.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że staliśmy w sieni.
- Na górze jest twój pokój. Masz tam piżamę a łazienka jest obok.
Chciałam powiedzieć dobranoc, ale nie przeszło mi to przez gardło. Popędziłam na górę. Poszłam do łazienki. Umyłam się, delikatnie masując moje rany. Strasznie mnie piekły.
Stanęłam przed lustrem. Wyglądałam źle, bardzo źle. Nie tylko na ciele byłam cała pokaleczona. W oczach widziałam dno swojej duszy. Płakała. Co jest gorsze ból fizyczny czy psychiczny? Ciała czy duszy? A co jeśli oba te cierpienia się kumulują? Czy to właśnie wtedy przychodzi po nas śmierć i już na zawsze zabiera nas z naszego małego piekła? Nie powinnam go tak nazwać, ale życie jest krótkie. Moje serce umierało, więc czy ciało było mi potrzebne? Kim byłam, że tyle razy darowano mi życie? Ponoć mamy je tylko jedno. Już kilka razy byłam jedną nogą w niebie. Jednak cały czas ktoś mnie wybawiał z opresji i cudem uchodziłam z życiem.
Przebrałam się w piżamę nocną i zamiast do pokoju zeszłam na dół. Błądziłam po omacku, chcąc trafić na drzwi wejściowe. W końcu udało mi się do niech dojść. Było już zupełnie ciemno. Pełnia księżyca oświetlała mi drogę. Usiadłam na drewnianych schodach i zaczęłam wpatrywać się w gwiazdy. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego to właśnie ich widok sprawiał, że czuliśmy się szczęśliwi. Czy to Ci co umarli opiekowali się nami? Naszymi duszami i ciałami. Może mama strzegła mojego szczęścia. Czy patrząc w gwiazdy rozmawiała ze mną? Opuścili mnie wszyscy, oprócz niej. Potrzebowałam jej, odczuwałam jej obecność, ale nie bardziej niż zwykle. Czy ojciec kłamał mówiąc, że zjawi się i mi pomoże. Przecież teraz potrzebuję jej najbardziej.
Moje rozmyślania przerwał szelest za plecami. Nerwowo obróciłam się, wbijając wzrok
w cień na ganku.
- Kto tam jest? – spytałam przestraszonym głosem.
- Cii, złotko! To tylko ja, Lilia.
- Wystraszyłaś mnie.
Kobieta podeszła i usiadła zaraz obok mnie.
- Przepraszam.
- Co ty tu robisz o tej porze?
- Od lat tu przychodzę, ale co ty robisz? Powinnaś odpocząć a nawet nie chcesz spać.
- Nie mogłam zasnąć. Dlaczego tutaj siedzisz?
- Kiedyś dawno, dawno temu po prostu stało się coś, co pamiętam do dzisiaj.
- Nie potrafisz się z tym pogodzić? – zapytałam.
Kobieta pokiwała głową i opuszkiem palca wytarła łzę. Otoczyłam ją ramieniem.
- Wszystkich nas spotyka cierpienie, tragedie życiowe, ale nie możemy ubolewać nad tym całe życie. Ono jest takie krótkie, pełne bólu, dlatego ten czas, kiedy dano nam szansę się cieszyć powinniśmy wykorzystać jak najlepiej. Niektórzy tak nie potrafią i umierają nieszczęśliwi.
- Masz rację, Anno! Nie potrafię jednak zapomnieć.
- O czym? – spytałam, klepiąc ją po ramieniu.
- Jak byłam młoda, troszkę starsza od ciebie to zakochałam się. To była miłość od pierwszego wejrzenia i na całe życie. Przynajmniej mnie się tak wydawało.
- Czy on… ten mężczyzna miał inne zdanie na ten temat. Uważał wasz związek tylko jako przelotny romans?
- Nie! – odpowiedziała gwałtownie i zaraz znów dopowiedziała łagodniejszym tonem. – Zachowujesz się jakbyś nie była stąd. Ludzie wiążą się ze sobą tylko, jeśli wiąże ich jakieś gorące, płomienne uczucie.
- W takim razie co się stało? – spytałam coraz bardziej zaintrygowana opowieścią Lilii.
- Mój ojciec nie lubił Filipa. Choć pochodził z bogatej rodziny to rodzice mieli jakiś spór z jego rodziną. Nie zgodzili się, żeby cokolwiek nas łączyło. Zabronili mi go kochać. Rodzina wywiozła Filipa na drugi koniec Polski, ale mimo to korespondowaliśmy ze sobą potajemnie. Kobieta wyciągnęła szary, zgnieciony pergamin.
-Pewnego dnia napisał:
Najukochańsza Lilijko!

Na wstępie mego listu chciałbym napisać, że Kocham Cię całym sercem i duszą. Powtarzam Ci to w każdym liście, ale muszą one wystarczyć Ci na całe życie.

- Nie wiedziałam co mają znaczyć te słowa. – przerwała czytanie na chwilę i znów powróciła do wspomnień. Nie byłam pewna czy Lilia czyta ten list. Pewnie robiła to miliony razy i w końcu nauczyła się go na pamięć. Kartkę trzymała w dłoni dla wspomnień. Wiedziałam, że w tej chwili przypominała sobie kolor oczu ukochanego, dotyk jego dłoni, ust, widok uśmiechu.

Moi rodzice wywieźli mnie do swojej rodziny we Wrocławiu. Tam poznali pewną dworzankę, rozkazują mi wziąć z nią ślub. Mówiłem im, że nie chce. Pewnego dnia poszedłem do komnaty rodziców i nie było ich. Zastałem tylko kartkę, że dla własnego dobra powinienem ożenić się z Rozanną. Nie chcę jej, ale nic nie mogę poradzić. Kiedy próbowałem uciec zamknęli mnie w więzieniu na parę dni. Pozwolili mi napisać ten list pożegnalny do Ciebie. Wiem, że Cię zraniłem, ale mam jedno pytanie.
Wyjdziesz za mnie?
Spotkamy się kiedyś a wtedy nie pozwolę Ci odejść. Weźmiemy ślub. Będziemy szczęśliwi.
To nie będzie już tutaj. Na górze.
Kocham Cię, wybacz mi wszystko, Złotko. Bądź szczęśliwa. Pamiętaj, gdy tylko spojrzysz w gwiazdy będę z Tobą, przy Tobie.

Twój na zawsze, Filip
- Odwróciłam kartkę na druga stronę. Napisałam:

Wierzę Ci, dlatego od tej pory co noc będę rozmawiała do gwiazd. Będę rozmawiać z Tobą, Kochanie! Mogą zabrać Twoje ciało, mogą uwięzić Cię w więzieniu, ale naszej miłości nic nie zabije, bo jest ona jedyna, wyjątkowa.
Tak! Filipie, to zawsze było moje marzenie. Oświadczyłeś mi się. Nie możemy być ze sobą teraz, ale kiedyś się spotkamy i będziesz Mój na zawsze.

Kocham Cię, Lilijka!

- Nie dostałam odpowiedzi od niego już nigdy. Wierzyłam w każde jego słowo. Dlatego teraz przesiaduję tu całymi nocami. Czuję go. Wyobrażam sobie, jak dotyka mojego ramienia.
Rok później dostałam list od dwornego z zamku Rozanny. Kontaktował się ze mną czasem i przekazywał słowa Filipa.
Kobieta tym razem nie przeczytała listu sama tylko podała mi pergamin, zamykając oczy.
- Przeczytaj na głos.
- Droga Lilio. Tak mi przykro. Stało się coś, co może być dla Ciebie tragiczne. Powtarzał tylko Twoje imię. Kiedy trzymano go za ręce mamrotał pod nosem, że kochał tylko Ciebie i nikogo innego. Zanim to się stało kazał mi opiekować się Tobą. Kiedy będziesz to czytać… przede mną długa droga. Przyjadę jednak i nie pozwolę Ci się załamać. Nie długo zajadę na twe podwórze. Wierz mi, nie chce tego pisać, nie chcę Cię ranić, ale masz prawo wiedzieć. Filip nie żyje. Zmarł na cholerę. Przepraszam, że go nie dopilnowałem tak jak Ci obiecywałem. Wybacz mi, droga Lilio. Robiłem co w mojej mocy. Za jakiś czas się spotkamy. Roman.
Co to wszystko miało znaczyć? Lilia dokończyła mi historię o nieszczęśliwej miłości. Teraz wiedziałam co to znaczy kochać naprawdę. Z opowieści Lilii nauczyłam się, że cokolwiek zechce rozdzielić mnie z ukochaną osobą nie powinnam się poddawać. To, że miłość jest daleko nie oznacza, że uczucie wygasa. Wręcz odwrotnie. Nabiera na sile.
- Czekasz na miłość – stwierdziła Lilia, nie czekając na odpowiedzi dodała: Nie czekaj, bo przyjdzie wtedy kiedy najmniej się tego spodziewasz. Jednak wyjdź jej naprzeciw.
- Po czym ją rozpoznam?
Kobieta pocałowała mnie w czoło i odeszła.
- Życie składa się z wielu niespodzianek. Ty sama musisz je odkryć, bo inaczej nie będzie to twoje życie, złotko. Pamiętaj też, że słowa „kocham” nie można używać zbyt często. Mów je tylko, kiedy jesteś tego pewna.
- Czy Roman to ten dworzan z zamku Rozanny?
Nie widziałam już kobiety. Zamknęłam oczy i poczułam ciepły pocałunek w czubek głowy.
Kto to był? Odwróciłam głowę.

9398 wyświetleń
98 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!