Miłość jest jak pory roku.Najpierw przychodzi wiosna , w naszym sercu rozwija się uczucie,rozwija się niczym pączkujące kwiaty.Z czasem zalewa nas żar uczuć gorących niczym lipcowe słońce.Czasem występuje anomalia i z zaskoczenia przychodzi gorące lato , jakby wiosna nie istniała. Prędzej czy później nadchodzi nieuchronna jesień. Niczym jesienna depresja wdziera się w nasze serce powiew chłodu.Tylko od nas zależy czy niczym dziura ozonowa ocieplimy klimat i przywrócimy ciepło w sercu.Jeśli jednak pozwolimy na nadejście zimy nasze serce zamarza niczym lód.Szczęśliwym trafem za jakiś czas znów przyjdzie nowa wiosna...
Nie jest to dość długie na opowiadanie ale za długie na myśl z wierszem nie ma nic wspólnego a innych działów tu nie ma wiec z braku innych możliwosci najbardziej kwalifikowało się do opowiadania.