Menu
Gildia Pióra na Patronite

Egzamin Gimnazjalny 2010

Wojak

Wojak

Leżałem we własnym łóżku. Jak się tu znalazłem? Niewiem, jedyne co pamiętam to to, że obudziła mnie mama - Olek! budź się! egzaminy są!

- Że co?
- Testy dziś masz!
- Acha.
Moja ręka zamaszystym ruchem zanurkowała pod łóżkiem. Złapałem za leżącą tam puszkę po pesi:
- Nie to, kurde!
Macałem dalej, złapałem za skarpetki:
- O fu, kurde, znowu nie to!
Wreszcie wymacałem coś oślizgłego i obrzydliwego. Wyciągnąłem to na powierzchnię łóżka. Była to książka "TESTY - Ćwiczenia dla gimnazjalistów". Oślizgły, a raczej śliski, był papier, a obrzydliwa była treść. Przewertowałem, w poszukiwaniu obrazków.
- Żeby nie było, że nie uczyłem się do testów!
Wstałem lewą nogą. Zresztą jak zawsze, bo mam łóżko tak ustawione. Ubrałem na siebie koszulkę, poszedłem się myć do łazienki, a gdy spojrzałem w lustro rzekłem:
- O kurde!
Zjadłem wczoraj dwie czekolady, teraz zabierałem się za pozostałe dwie. Gorzkie. Koleżanka, swoją drogą fajna dziewczyna, absolwentka, powiedziała że po gorzkiej czekoladzie się dobrze myśli. Egzamin staje się łatwy, a świat wydaje się być piękny. Dzięki tej diecie dostała się do najgorszego liceum w Szczecinie. Ale znając ją, to chyba wcale nie takiego złego, bo jeszcze jak była w szóstce zawyżała poziom szkoły. Niekoniecznie ze względu na naukę.
Ubrałem na siebie czerwoną koszulę w białe paski. Właśnie w tę, bajerancką koszulę ubiorę się na studniówkę, ślub i własny pogrzeb. Do tego krawacik, gajerek... Elegancko..
Z chłopakami umówiłem się o 7:15, pod Lidlem. Zawsze jak się z kimś umawiam, to pod Lidlem. Nawet na pierwszą randkę z dziewczyną, każe jej iść pod Lidl.
Po pierwsze: ja mam blisko, a po drugie: wiadomo gdzie to jest, więc życia sobie, ani nikomu nie komplikuję.
Przyszedł Ariel. Wyglądał jak prezes TVN-u. Miał na sobie niebieski gajerek i żółty krawat. Tuż obok szedł Gofer, ale on nie wyróżniał się bardzo z tłumu Niebuszewiaków. Za minutę przyszedł Gacu. Szliśmy uśmiechnięci do szkoły, w połowie drogi spotykając Piotrka B.
Miałem pisać w sali gimnastycznej, tak jak 60 innych osób. Po kolei witałem się i życżyłem powodzenia wszystkim, których miało spotkać to samo co mnie. Zgagacze byli ubrani w białe koszule oraz bluzy JP na 100% - czyli: Ja piszę na sto procent. Powoli wchodziliśmy do sali. Egzaminatorka wypowiedziała moje imię i nazwisko, i zapytała:
- Masz legitymację?
- A pani ma uprawnienia żeby sprawdzać moje dokumenty?
- Właź! Ale będziesz ty cicho!
Wylosowałem numerek z miejscem, który wskazywał gdzie mam siedzieć. Wylosowałem swój kod ucznia i wylosowałem swój pesel. Zawsze jak jestem w kinie lub teatrze, to chociaż na bilecie jest moje miejsce, ja siadam tam gdzie chcę. Teraz też tak zrobiłem. Usiadłem najbliżej okna, jak w autobusie. Czekałem do dziewiątej. Słuchałem darcia się jakiegoś kolesia, że zaspał w solarium i zapomniał legitymacji szkolnej. Miał legitymację partyjną. Wpuścili go.
W końcu test się rozpoczął. Było coś z Salomonem, Zachariaszem, Zygfrydem i Frodo Bagginsem.
Zadanie 28. Wymień trzy legalne możliwości dzięki którym, obywatele mogą wpłynąć na decyzje władz gminy. Jak się później dowiedziałem najczęściej wypadały odpowiedzi:
*Rebelie
*Zamieszki
*Bunty.
Niektóre zadania były naprawdę ciężkie. Zastanawiałem się nad nimi 10 minut i dochodziłem zawsze do jednego wniosku:
O kurde! Mogłem dać się wytatuować pojęciami gramatycznymi i wzorami matematycznymi, tak jak Michael Scoefield ze "Skazanego na Śmierć". Pisałem rozprawkę, właściwie najprostszą rozprawkę w swoim życiu z zawartą tezą: "Dlaczego decyzja by ukończyć szkołę, ponad poziomem gimnazjalnym jest trudna?" Wtedy właśnie gorzka czekolada odezwała się w moich jelitach:
O kurde!
Tak pomyślałem i szeptem krzyknąłem do jednej z nauczycielek:
- Proszę pani! Ja muszę..
Nie trzeba było więcej słów, a kobieta wzięła mnie pod pachę i powędrowaliśmy do toalety. Nie wiem skąd ta zasada, że przy wypróżnianiu się, musi być obecny egzaminator, notujący coś przy tym na karteczce, jak gastrolog badający stolec, ale bardzo mi to nie odpowiadało. Przepełniony dyskomfortem wkurzyłem się na koleżankę, która poleciła gorzką czekoladę. Pomyślałem że z powodu tej czekolady stracę godzinę testów.
Siedząc na sedesie, zacząłem panikować że obleję ten egzamin, ale pani mnie uspokajała:
- Olku! Ten egzamin to bujda!
- Jak to!?
- Na podstawie peselu i kodu ucznia, typki z komisji sprawdzają jak masz na nazwisko. Później na nasza-klasa.pl w zależności od twojego wyglądu zewnętrznego, wystawiają odpowiadającą im ilość punktów.
- O kurde!
- Ty myślisz że komukolwiek chce się sprawdzać te bochomazy?
- A co z tymi co nie mają konta na naszej klasie?
- Dostają maksymalną ilość punktów, lub minimalną, w zależności od poczucia humoru komisji.
- Hem.
- Olku! Tak jest w całej Polsce. Tak samo jest na maturze i na studiach.
Dziwny jest ten świat, ciężko pojąć mechanizm jego działania.
Zrobiłem swoje. Nie martwiłem się już o testy. Po zakończeniu egzminu wyszedłem z sali. Rozmawiałem ze stojącą pod salą grupką i stwierdziłem że testy napisałem najlepiej. Kwintesencją tego co przeżyłem na egzaminach są tylko dwa słowa:
- O kurde!

263 wyświetlenia
8 tekstów
2 obserwujących
  • Wojak

    2 May 2010, 12:05

    Lidl Krasińskiego. http://drobimeks.blox.pl/html . Dziękuję za miłe komentarze (:

  • Życieo_O

    1 May 2010, 23:19

    Lidl Dąbie czy Zdroje ?:D

  • BlueCard

    1 May 2010, 23:18

    a można pana blog poczytać? ;]
    super opowiadanie.! =)

  • bezsenna

    1 May 2010, 20:26

    Hah, to jedno z nalepszych opowiadań jakie tutaj przeczytałam; bardzo fajne i z humorem, co się rzadko zdarza. :)

    Gdybym mogła - dałabym plusa.

  • Wojak

    1 May 2010, 15:29

    Z mojego bloga, proszę pani