Menu
Gildia Pióra na Patronite

(...)

strawberry4

-Kochasz mnie? - zapytała z nadzieją w sercu, że może jednak Jej przeczucia okażą się zgubne.
-Nie!- wykrzyczał z obojętnością w głosie. Wiedział, że Ona już dawno to wyczuła.

Równocześnie Jej świat się złamał... pękł jak beztrosko opadająca bańka mydlana, która natrafiła na krawędź ostrej trawy. Na krawędzi również znalazła się Ona... krawędzi emocji, uczuć, marzeń i planów. Wraz z Jego słowem, zgasła, niczym gasnąca świeca. Tak, ta świeca przy której w ukryciu przed całym światem wspólnie dzielili swe troski... ta świeca przy której obiecywali sobie, że nie pozwolą by cokolwiek Ich rozdzieliło... ta świeca przy której cieszyli się sobą tańcząc zmysłową sambę... ta świeca, przy której oddali siebie, namiętnie kochając się w jej blasku ... TA Świeca, która płonąc miała symbolizować Ich miłość. Zapomnieli jednak, że gdy skończy się knot, ona po prostu zgaśnie.

-Nie rozumiem...- tylko tyle zdołała z siebie wyrzucić.

Spojrzał jej ostatni raz w oczy... widział jak napełniają się łzami, jak coraz mocniej szklą się... aż w końcu łzy spłyneły po jej policzku... płynęły co raz szybciej i więcej niczym strumień nieskazitelnie czystej wody. Jednak, nie ten widok był dla Niego najgorszy... Zobaczył w Jej oczach, jak gaśnie... jak coś w Niej umiera. W jednym momencie uświadomił sobie, że zabił w Niej te piękne uczucia, tworzące Jej fascynujące wnętrze. Zrozumiał, że skrzywdził Ją w brytalny sposób, uderzył w najbardziej delikatne i wrażliwe miejsce... w serce.
Ona odruchowo upuściła kopertę którą trzymała w dłoni i odwróciwszy się na pięcie, uciekła.

-Aniołku...- zawołał.

Szła... przyspieszyła... biegła, nie wiedziała do kąd, biegła przed siebie nie czując zmęczenia
Czuła, że znajduje się w próżni... jak przez mgłę słyszała w oddali jakiś krzyk, nie zważała na to. Nie istotni dla niej byli ludzie, którzy patrzyli na nią ze współczuciem i z ciekawością co wywołało w Niej takie zachowanie. Chciała znaleźć się w bezpiecznym miejscu, chciała być sama, pragnęła zniknąć. Spodziewała się Jego odpowiedzi a jednak w ułamku sekundy Jej świat runął, jak ruiny opuszczonego pałacu.

Chciał za Nią biec, nie chciał by w takim stanie była sama ale wiedział, że czasu nie cofnie.
Widząc oddalającą się od niego postać zrozumiał jak bardzo Ją kocha, nie mógł pojąć tego, że zwątpił w miłość do Niej. Czuł jak Jego oczy robią się wilgotne... mokre... rozpłakał się... dał upust emocjom, płakał niczym małe dziecko, któremu ukochany balonik pofrunął do nieba, wiedząc, że już nigdy go nie odzyska a jednocześnie martwiąc się o niego.
Schylił się po kopertę, którą Ona upuściła... otworzył ją... wyjął z niej portret, który przedstawiał Jego i Ją. Wiedział, że sama go namalowała, że bardzo się starała i włożyła do niego wiele serca. Na odwrocie napisane było kilka zdań... w których dziękowała Mu za Jego miłość, wiarę w Nią i nadzieję, na szczęśliwe życie.
Zrozumiał, że stracił Ją na zawsze.

2227 wyświetleń
21 tekstów
1 obserwujący
  • Godzilla xdd

    27 May 2010, 16:50

    Wzruszające, aż dreszcze mam !

    Naprawde Świetne !

  • marzenia.

    15 May 2010, 19:50

    Och, ujmująco piękne, cudowne..
    Aż płakać się zachciało.

  • KlauS_94

    7 May 2010, 22:24

    Piękne....

    Aż łezka w oku się kręci... ;((

    Czekam na kolejne opowiadania, z chęcią przeczytam :)

    Pozdrawiam :)