Menu
Gildia Pióra na Patronite

Nic

Sheldonia

Sheldonia

Jadę autobusem. Tłok, okna pozamykane, mimo jesieni na dworze panuje upał. Słońce grzeje mnie przez szybę, czuję się jak w szklarni. Moje długie blond włosy grzeją mnie jeszcze bardziej. Jestem zmęczona, opieram głowę o okno, zamykam oczy. Nie potrafię zasnąć. Przyglądam się ludziom. Po przeciwnej stronie autobusu na równi z moim krzesłem siedzi dziewczyna.

Patrzy przed siebie. Bije od niej aura pewności siebie. Wystarczy mi kilka sekund i nie darzę jej sympatią. Widzę w jej oczach nienawiść, złośliwość.
Zatrzymujemy się na przystanku. Nikt nie wysiada. Ale wsiada dwóch mężczyzn. Jeden taszczy wózek na kółkach, w których ma drewno. Chyba na opał. Nie są trzeźwi. Nie ma co ukrywać, wyglądają na meneli. Zapuszczeni, nie ogoleni, brudni, pijani. Ze śmieciami i znalezionym na śmietniku drewnem. Wciskają się na siedzenia przed tamtą dziewczyną. Oczywiste, że nie kupują biletu.
Odwracam wzrok. Nie interesują mnie. Nie obchodzi mnie, że są inni. Wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy prawo żyć tak, jak chcemy. Zauważam jednak, że nowi pasażerowie budzą sensację. Nie mogę się nadziwić, że inni potrafią być tacy okrutni.
Patrzę na dziewczynę. Przyłożyła do nosa swoją chustkę. Domyślam się, że od nich śmierdzi.
Ja nie czuję nic.
Denerwuję się, bo widzę w jej oczach odrazę, gdy na nich patrzy. Uważa się za kogoś lepszego. Za kogoś kto wygrał los na loterii. Kogoś, kogo nigdy nie dopadła bieda i głód. Poprawia swoje markowe ciuchy i robi miny do wszystkich dookoła, jaka to ona jest zniesmaczona siedzeniem za tymi dwoma żulami. Ostentacyjnie wciska swój nos w tę chustę i pokazuje, jak skrzywdził ją los, stawiając ich na jej idealnej drodze.
Zaciskam pięści, mam ochotę podejść i nią potrząsnąć. Nie robię nic, jak zwykle. W niemym krzyku, siedzę na swoim miejscu i obserwuję. Wszyscy na nich patrzą, obgadują, śmieją się. Nikt nie chce stać ani siedzieć w ich pobliżu. Autobus powoli jedzie przed siebie. Wiem, że Ci faceci jadą tam, gdzie ja. Wysiądą na tym samym przystanku. W tym mieście jest tylko jedna dzielnica, gdzie tacy ludzie mają swoje królestwo.
Złości mnie jej postawa. Ostatecznie wszyscy jesteśmy ludźmi. Nie ma lepszych czy gorszych, są inni. Ona uważa się za najlepszą partię. Wiem, że mnie także by wyśmiała przy najbliżej okazji. Dla niej priorytetem podczas nawiązywania znajomości nie jest poczucie humoru, a metki przy ubraniu.
W końcu mój przystanek. Mój, ich i jak się okazuje jej także. Szybko wstaje i okrążając ich na tyle ile da się okrążyć kogoś w autobusie, wychodzi. Potem wychodzą oni, powoli gramoląc się ze swoimi rzeczami. Wychodzę ja.
Patrzę na prawo - widzę ją. Idzie z podniesioną głową, z pogardliwym uśmieszkiem na twarzy, kręci tyłkiem. Patrzę na lewo – widzę ich. Rozmawiają, a za nimi toczy się wózek i podskakuje na nierównym chodniku. A ja po środku. Nie taka zła i najgorsza, ale nie wystarczająco dobra, by cokolwiek znaczyć…

4848 wyświetleń
120 tekstów
43 obserwujących
  • Albert Jarus

    9 April 2012, 23:09

    no przecież już mogę :)

  • Sheldonia

    7 November 2011, 09:09

    Dziękuję. Musiałam to napisać, bo mnie strasznie zdenerwowała:)

  • Albert Jarus

    6 November 2011, 22:17

    Fajnie się czyta z dobrym przesłaniem :)
    Poza tym czytając to miałem wrażenie, że znam tą osobę i tez jej nienawidzę... chyba każdy ma kogoś takiego ;)