Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pięć po połnocy

Eleonore

Eleonore

Iga otworzyła zmęczone oczy. Ujrzała ciemność. Spojrzała na elektroniczny zegar stojący na szafce nocnej. Wskazywał pięć minut po północy. Obudzenie się w nocy bez wyraźnej przyczyny było dla niej czymś nowym. Zwykle sen miała tak twardy, że nawet trzęsienie ziemi nie zdołałoby jej z niego wyrwać. Dlaczego teraz było inaczej?

Iga nie zamierzała się jednak nad tym rozwodzić. Po kilku godzinach wykładów i późniejszemu roznoszeniu ulotek miała prawo do odpoczynku w postaci spokojnego snu i chciała z tego skorzystać.
Omiótłszy pobieżnie swój pokój wzrokiem, by upewnić się, że wszystko w porządku, ponownie zamknęła oczy. Ledwo zdążyła to zrobić, poczuła na twarzy powiew wiatru. Zlekceważyła to, myśląc, że to tylko złudzenie, ale kiedy usłyszała odgłos tłuczonego szkła, poderwała się z łóżka. W ciemności zauważyła powiewające na wietrze firanki. W pierwszej chwili nie wiedziała, co się właściwie stłukło. Okno było całe, ale otwarte na oścież. Iga zmarszczyła brwi. Była niemal pewna, że tego dnia wcale go nie otwierała.
Podeszła do niego, by je zamknąć. Wracając do łóżka, nadepnęła na coś ostrego, raniąc się w prawą stopę. Zapaliła nocną lampkę i usiadła na krześle przy biurku. W jej stopie tkwił odłamek szkła. Rozejrzała się po podłodze. Leżało na niej mnóstwo innych odłamków. Po ich kolorze Iga stwierdziła, że przed chwilą był to jeszcze wazon stojący na parapecie. Widocznie otwierające się okno musiało go strącić. Trudno, to tylko wazon. Ważniejsza w tym momencie była zraniona stopa. Iga już miała wyjąć odłamek ze skóry, kiedy niebo przeciął piorun. Usłyszała głośny grzmot, a chwilę później zgasła nocna lampka. Elektroniczny zegar też przestał działać. Dziewczyna krzyknęła.
– Iga – rozległ się czyjś ochrypły głos.
Iga zadrżała. Ktoś był w jej pokoju! Znieruchomiała na całym ciele. Spojrzała w stronę, skąd dochodził głos. Ujrzała podnoszącą się z jej własnego łóżka sylwetkę. Był to wysoki, barczysty mężczyzna, który najwyraźniej zmierzał w jej kierunku.
Iga krzyknęła ponownie. Ten ktoś złapał ją za ramiona i mocno potrząsnął. Coś do niej mówił, ale krzyczała tak głośno, że nie słyszała jego słów. Bała się. Bała się jak nigdy dotąd. Nie wiedziała, jak ten mężczyzna się tu dostał, dlaczego spał w jej łóżku i jakie ma wobec niej zamiary.
Musiała stąd jak najszybciej uciec. Nie mogła jednak tego zrobić. Wielkie łapska trzymały ją zbyt mocno. W końcu zdołała się uwolnić. Na szczęście drzwi pokoju były otwarte. Rzuciła się w ich kierunku. Nie zważała na wbijające się coraz głębiej w jej stopę szkło. Nie zdołała jednak uciec. Mężczyzna rzucił się na nią i przewrócił. Jęknęła, gdy zderzyła się z twardą podłogą. Nie przestawała krzyczeć. Napastnik też krzyczał, a raczej…charczał i warczał. W pewnym momencie jego oczy zalśniły czerwienią, a wtedy Iga poczuła ból. Ostre pazury napastnika rozdzierały jej ciało. Krew tryskała na wszystkie strony, wpadła do jej ust, zachlapała całą twarz.
Czuła, że to koniec. Już nawet nie krzyczała. W końcu poczuła zabójczy pazur na swoim gardle. Zamknęła oczy.
Wtedy wszystko się skończyło. Pod głową miała poduszkę, a na sobie kołdrę. Leżała we własnym łóżku. Wszędzie panowała ciemność.
A więc to był tylko koszmarny sen! Co za ulga.
Spojrzała na zegar. Wskazywał pięć po północy. Czy nie taką godzinę ujrzała we śnie? Potrząsnęła głową. To na pewno tylko przypadek. Zamknęła oczy i poczuła na twarzy powiew wiatru. Zareagowała dopiero wtedy, gdy usłyszała odgłos tłuczonego szkła. Zerwała się z łóżka. To już zbyt mocno przypominało sen.
W otwartym na oścież oknie powiewały firanki. Podchodząc do niego, wmawiała sobie, że to tylko zbieg okoliczności. Przestraszyła się, gdy odłamek szkła wbił jej się w prawą stopę. Usiadła na krzesło i zapaliła lampkę. Kiedy rozległ się grzmot, a w pokoju zapanowała ciemność, była już przerażona. Krzyknęła.
– Iga? – rozległ się ochrypły głos, dochodzący z miejsca, gdzie stało jej łóżko.
Iga nie czekała na rozwój wypadków, bo znała go zbyt dobrze. Wiedziała, co się stanie, jeśli zaraz stąd nie ucieknie. Rzuciła się w stronę drzwi. Już prawie do nich dobiegła, gdy coś ją złapało i przewróciło, a potem obróciło do siebie. Nie zamierzała jednak dać się zranić. Rzucała się jak opętana, aż w końcu udało jej się wyswobodzić, kopiąc napastnika w krocze. Szybko opuściła mieszkanie, pozostawiając na podłodze krwawe ślady pochodzące z rannej stopy. Wybiegła na klatkę schodową. Biegła tak szybko, że się potknęła. Próbowała jeszcze chwycić poręcz, ale jej spocona ze strachu dłoń po prostu się z niej ześlizgnęła. Iga z pełnym przerażenia okrzykiem spadła ze schodów. Skręciła kark.

Policjant do pochylającego się nad zwłokami Igi mężczyzny:
– Kim była dla pana zmarła?
– To moja dziewczyna – odpowiedział mężczyzna.
– Co tu się wydarzyło?
– Iga miała pewne zaburzenia – zaczął młody człowiek, szlochając. – Jeśli nie wzięła środka nasennego, budziła się w nocy, przekonana, że ktoś chce ją zabić. Nie pamiętała podstawowych faktów ze swojego życia… Tak musiało być i tym razem. Obudził mnie jej krzyk. Odezwałem się do niej, a wtedy zaczęła uciekać. Nie zdołałem jej powstrzymać…– skończył i ukrył twarz w dłoniach.
Policjant spojrzał na niego ze współczuciem. Nie zauważył jednak czerwonego błysku w jego oczach, kiedy sanitariusze zabierali ciało.

53 wyświetlenia
2 teksty
0 obserwujących
  • Oczywistość

    10 June 2012, 17:27

    Świetny tekst :) Kojarzy mi sie z ''oszukać przeznaczenie'' :)