Menu
Gildia Pióra na Patronite

Rozdział Szósty

~ Ariadna ~

~ Ariadna ~

Idąc, schylałam głowę w dół, starając się, aby krople deszczu nie zamgliły mi oczu. Starałam się nie unosić głowy do góry, lecz było to bardzo trudne. Co chwilę bowiem sprawdzałam czy na pewno dobrze idę. A zmierzałam na Rynek, w stronę Leszczyńskiego Ratusza. Ogromne wrażenie. Coś, czego z pewnością nie da się nie zauważyć. A jednak, kiedy na dworze jest deszczowo nie zawsze można rozpoznać drogę, wszystko jest zamazane. Tak jak w tej chwili były moje uczucia. Zamazane.

Związując się z Grzesiem tak naprawdę nie miałam pojęcia, co mnie czeka. Zgodziłam się z nim chodzić, bo tak wypadało. Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka, nie wiedziałam jak to jest z kimś chodzić. Poza tym do podjęcia tej decyzji namawiała mnie Patrysia. Mówiła, że jak będę mieć chłopaka, w dodatku sportowca, będę mieć dodatkowe przywileje itp. W sumie się nie myliła, ale czy to mnie uszczęśliwiało? Chyba nie. Była też druga przyczyna, pozycja rodziców mojego chłopaka. Nie ma co owijać w bawełnę, byli po prostu bogaci. Kiedyś pamiętam jak starszy brat Grzecha, Arek chciał iść na studia. Poprosił rodziców o pieniądze na wynajęcie mieszkania. Na drugi dzień rodzice, oczywiście dali mu pieniądze, ale nie na wynajęcie mieszkania, tylko na kupienie domku w centrum miasta. Podarowali mu również samochód, ponieważ chcieli widywać się z synkiem przynajmniej raz na tydzień, w weekendy. Masakra. Wracając do tematu, wiadomo, że rodzice chcą dla dziecka najlepiej. Moi rodzice nie ukrywali, że Grzesiu to spełnienie ich marzeń. Oprócz tego znali go bardzo dobrze, uznawany był jako domownik, ponieważ już w drugiej klasie podstawówki byliśmy przyjaciółmi. Moi rodzice uważali go za odpowiedzialnego, mądrego i miłego chłopaka. Kiedy na coś mi nie pozwalali, zawsze biegłam po pomoc do Grzesia. Zawsze umiał wpływać na ich decyzje.

No i proszę, tak się zagapiłam, że nie zauważyłam, że siedzę już w kawiarni. Spojrzałam na zegarek. 16.34. Spóznia się. Ale to nic. Byłam do tego przyzwyczajona. Pewnie trening mu się przedłużył...

- Cześć - odezwał sie Grześ tuż obok i ucałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się, ale on jeszcze nie skończył - Proszę. To dla Ciebie - podał mi przepiękną czerwoną różę. - Wybrałem najładniejszą, jaką znalazłem. Najpiękniejsza róża dla najpiękniejszej dziewczyny.
- Nie wygłupiaj się - powiedziałam zmieszana. To właśnie te jego wygłupy najbardziej zadecydowały o tym, że zgodziłam się z nim chodzić.Wręcz uwielbiałam go za to.
- A, no i sorry za spóznienie. Trening mi się przedłużył. Trenerek wycisnął z nas całą energię, więc nie dziw się, że wyglądam jak chodzący trup. Długo już czekasz?

Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że będzie się skarżył na Trenerka, jak go potocznie nazywaliśmy.

- Nie, jakieś 5 minut. Mówiłam ci, po co się zapisałeś na te dodatkowe zajęcia z koszykówki? Masz 10 godzin wfu tygodniowo i jeszcze ci to nie wystarcza? Nie, bo ty musisz się jeszcze zapisywać na koszykówke dla zaawansowanych i mieć 13 godzin wfu!
- No ale Misia. Nie wkurzaj się tak. Wiesz, że bardzo lubię sport, a koszykówka idzie mi świetnie i to z nią planuję moją przyszłość. Sama musisz to przyznać.
- Czyli to z koszykówką planujesz swoją przyszłość? Łał, dowiedziałam się czegoś nowego.

Wiedziałam, że nie o to mu chodziło, ale chciałam się z nim trochę podroczyć. Zrobił minę niewiniątka.

- Oj, Misia, przepraszam, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało.
- Czy państwo zdecydowali się już na coś?

Zaskoczona, aż podskoczyłam. Nie usłyszałam tej kobiety. Oczywiście Grzesiu dusił się ze śmiechu. Rzuciłam mu grozne spojrzenie. Minęło kilka sekund nim się uspokoił. W końcu skinął głową w moja stronę.

- Co chcesz?
- Gorąca Czekolada i Deser Truskawkowy.
- A ja poproszę kawę i kawałek szarlotki.
- Dobrze, za chwilę przyniosę - kelnerka oddaliła się.

Kiedy upewniłam się, że mnie nie słyszy, nachyliłam się do Grzesia.

- Co to w ogóle miało być? Powinni zatrudniać dobrze wychowane kelnerki, a nie takie babska! Kto wie czy nie podsłuchiwała naszej rozmowy.

Mój chłopak uśmiechnął się.

- Uspokój się już i nie czepiaj się tej kobieciny.Chciałem ci coś powiedzieć. A właściwie o coś zapytać. - dodał poważniejszym tonem.

O nie, pomyślałam. Na pewno chce ze mną zerwać. A ja nie wiem co mu mam odpowiedzieć. Jest dla mnie bardzo ważny i kochany, ale sama już nie wiem czy go kocham, czy bardzo, bardzo, bardzo lubie? Jak mam mu to wyjaśnić. Na pewno mnie nie zrozumie...

- Eee... Michalina? Czy ty mnie słuchasz?
- Co? Nie... To znaczy tak, tak. Muszę ci coś powiedzieć - mówiłam szybko, nieskładnie. Nie chciałam z nim zrywać. Za bardzo się do niego przywiązałam.
- Dobrze, powiesz mi, ale zaraz. Najpierw ja, dobrze?
- Ok - chciałam zamknąc oczy, przygotowując się na najgorsze, ale powstrzymałam się.
- No więc - zaczął Grzesiu - nie wiem jak zacząć, więc po prostu powiem to jak najkrócej i jak najszybciej. Chodzi o...
- Gorąca Czekolada i Deser Truskawkowy dla Pani! Kawa oraz szarlotka dla Pana! Coś jeszcze?! - Kobieta miała chyba gwarę normalnie góralską. Huknęła tak głośno, że jedno ucho aż mi się zatkało. Serio. Nie muszę chyba mówić, że oprócz tego podskoczyłam metr w górę. Nie ma co, ta babka mnie totalnie wkurzała. I to jeszcze przerwała Grzesiowi w takim momencie! Bezczelna.
- Nie, dziękujemy - odpowiedział Grześ, krztusząc się ze śmiechu.

Spojrzałam na niego mrużąc oczy.

- To wcale nie jest zabawne. Lepiej mów, co chciałeś mi powiedzieć zanim znowu nam przerwie.

Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy. Nie czuć już dłużej tej niepewności.

- No więc sprawa wygląda tak. W tę sobotę gramy bardzo ważny mecz. I będę musiał na niego jechać.
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Już wyjaśniam. Ten mecz jest bardzo daleko, aż na Mazurach. A że gramy już o 13.00, a do 12.00 trzeba się stawić na miejscu, to nie opłaca nam się wyjeżdżać w sobotę rano. Po kilkugodzinnej jezdzie autobusem bylibyśmy zbyt zmęczeni, żeby grać. Więc wyjeżdżamy już w piątek o 14.00, zaraz po ostatniej lekcji i nocujemy tam.
- Nadal nie rozumiem...
- Czekaj, daj mi skończyć. Noclegi organizuje ojciec Dawida, mojego kumpla z drużyny. Powiedział, że możemy sobie wziąć jakąś osobę towarzyszącą, bo w tych domkach jest dużo miejsca. No i ja bardzo chciałbym żebyś to ty pojechała tam ze mną.

Zdębiałam. Z wrażenia zapomniałam, jak się oddycha. Po chwili wzięłam głęboki oddech. Miałam jedno słowo pasujące do jego wypowiedzi. Zwariował. Myśli wirowały mi w głowie, prześcigając się. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć, więc nie powiedziałam nic.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam wszystkich, że musieli tak długo czekać, ale byłam pochłonięta szkołą. Na szczęście teraz mam ferie i mam nadzieję, że znajdę więcej czasu na pisanie :)

3389 wyświetleń
61 tekstów
6 obserwujących
  • Sheldonia

    14 February 2012, 14:27

    Całkiem przyjemnie się czyta:)

  • Albert Jarus

    14 February 2012, 12:02

    Nawet interesujące. Pozdr.