Gdy cisza gra w tempie na dwa czuję błękitu nieba zapach odurzający jak jaśmin w sennych marzeniach a mrowienie po karku idzie jak po swoje do góry stawiając na baczność wszelkie absurdalne pragnienia na czele z chęcią, dozą nieistnienia, rozmycia się czy może wręcz rozbicia się na bezludnej wyspie nonsensu, gdzie piasek wypełnia duszę ko(ro)rowymi ziarnami, z których wyrasta jedno wielkie, ogromniaste nico.
I wtedy (wreszcie) można się wyłączyć, usunąć z obliczeń prosto w cień dziejów, zdarzeń, wydarzeń i marzeń. I można istnieć tylko w świecie urojonym jak cząsteczka kwantowa co jest tu, tu i tu, w tym samym czasie na plaży i na tarasie tuż przed zmrokiem ujęta w samotności jak równanie w zeszycie pełnym nieścisłości i nieoczywistych dawnych zaszłości. I wszystkie te słowa, te papierki, gierki, obierki przechodzą, przemijają, ku mej rozkoszy jakoś tak obok, jakoś tak za uchem lewym jak i prawym, zostają za mną daleko za horyzontem zdarzeń, bo tu przyjacielu, nie dociera nawet światło, no chyba że to księżycowe, ale zaraz, w górę patrzę...
...Księżyc dziś jest w nowiu.
Trwam więc, jak i ty chwilo, w ciemności w niemym posłowiu, gdy wszystko zostało już powiedziane, napisane i usłyszane a przede wszystkim...
...Zapomniane.
....
Zamki wciąż stoją na piasku a wymyślona noc po cichu drwi z brwi, pod którymi powieki zamknięte wciąż liczą owce i barany, gdy rozum mówi pas a ciało uleciało jak tumany kurzu na starym podwórzu. Księżyc dziś jest w nowiu a ja słucham ciszy, bo między ciszą a ciszą...