(…) dotknąć nieba opuszkami palców, tak żeby się nie skaleczyć… Miałem kiedyś takie marzenie. Jeden tylko prozaiczny cel w życiu, a tak trudny do osiągnięcia. I już sięgałem, już prawie trzymałem w dłoniach, a jednak… Zranienie zawsze boli bardziej, gdy chcę chwycić coś w istocie ważnego. Za pierwszym razem pojawia się złość, spotęgowana jeszcze większa chęcią posiadania. Ile mogłem tak walczyć? Czekać na sprzyjające warunki i liczyć, że się uda. Po kilku nieudanych próbach odpuszczałem. Czasami rezygnowałem po pierwszej próbie. Zdarzało się też tak, że nie podnosiłem rękawic w ogóle. Nie walczyłem, bo niby po co, skoro nie widziałem dalszej drogi. Dziś mogę w końcu przyznać, że ją znalazłem. A na jej końcu jest mój skarb. Blednący przy wszystkim czego kiedykolwiek szukałem… święty gral, czyli ty. Ktoś o kogo chcę walczyć już zawsze. Kiedy w dłoniach nie można zmieścić świata, kiedy przepływa przez palce i ginie, kruszę się. Tak bardzo wtedy potrzebuje ciebie. I jak pięknie jest wiedzieć, że czuwasz. Nieskrępowana niczym poświęcasz całą swoja duszę… tylko ja. Z taką łatwością przychodzi mi cię kochać, że całkiem tracę poczucie własnego celu. Straciłem cię z oczu. Najdroższa wybacz… Nie rezygnuję, nie poddaję się. Jesteś moim niebem i nawet jeśli się zranię, będę pragnął cię jeszcze bardziej. Jeszcze wyżej będę wyciągał ręce. Kocham cię i jedyny cel w życiu, jest właśnie taki… kochać cię w nieskończoność świata. Już nie zrezygnuję… Przepraszam…
Jakiś czas wcześniej.
- Nie wiem co mam powiedzieć… Po prostu nie wiem, nie spodziewałem się. Nie sądziłem, że możesz… - To było dawno. Sam przecież mówiłeś, że to co było nie ma znaczenia. - Tak, ale chciałbym wiedzieć… - Co! – przerwała. – Kim byłam, co robiłam, jak żyłam? Chcesz wiedzieć wszystko! Przecież ci wspominałam. - Tak, ale… Sam nie wiem. – Zastygł jego głos. Chciał wykrzyczeć cały ból, jaki wtedy czuł, ale nie mógł nic. Cisza dźwięczała w słuchawce jeszcze chwilę. - Jak mam to rozumieć? Chcesz czasu? Przemyśleć to wszystko? Zastanowić się nad nami? - Nie, przecież cię kocham. - Po twojej reakcji nie jestem już tego pewna. - Nie jestem taki. Jakiś problem nie jest w stanie skreślić tego, co jest między nami. - A może jednak potrzebujesz…? - Nie! Ne potrzebuje! - Przepraszam – szepnęła rozłączając się. Chciała złapać haust powietrza, by przełknąć łzy. Była pewna, że za chwile zadzwoni. Telefon jednak posłusznie milczał. Wpatrywała się w niego jak zaklęta, po czym wybuchnęła płaczem. Przeklinała siebie w duchu, czując jak w sercu otwiera się zastygła niegdyś rana. Takiego bólu nie da się zakopać. Nie wystarczą słowa: „zaciśnij pięści i pokaż im”. Każda sekunda odbierała jej ostatnie resztki nadziei. Przez tyle lat pokonali większe trudności, dlaczego dziś miało się to skończyć? Telefon milczał kolejne dni. Próbowała zadzwonić. Głuchy sygnał dźwięczał w głowie. „Nic z tego” - myślała. Wszystko co niegdyś się działo wyryło się w jej głowie jak schemat, tajemniczy szyfr, którym podążała, a którego nikt nie mógł złamać. Wiedziała, że nie ma siły aby się uwolnić. Nie ma już miłości? Nie wierzy w nią? Nie słucha bicia serca? Czy można tak łatwo wszystko stracić?
Dzwonek do drzwi obudził ją z letargu. Otworzyła. Stał wyprostowany ze szklącymi się oczami. - Przyszedłeś po rzeczy? - Przepraszam – szepnął przyciągając ją mocno do siebie. Jej policzki w jednej chwili zrobił się mokre. Palce wbiły się w jego ramiona, jak kotwica zanurzona na dnie akwenu. To była jej przystań. Wiedziała to na pewno i tak bardzo bała się stracić poczucie bezpieczeństwa, jakie po raz pierwszy było jej dane otrzymać. - Wybacz mi. Nie wiedziałem co robię. Na chwilę zgubiłem się, ale już jestem. Obiecuję, już nigdy się nie zgubię. Zawsze patrzyłem w gwiazdy z nadzieją, że gdzieś tam jest moja iskierka szczęścia i pragnąłem dotknąć nieba opuszkami palców, tak żeby się nie skaleczyć… Miałem kiedyś takie marzenie. Jeden tylko prozaiczny cel w życiu, a tak trudny do osiągnięcia. I już sięgałem, już prawie trzymałem w dłoniach, a jednak (…).
No i w końcu przeczytałam coś dobrego. Błędy mnie nie rozpraszały i emocje spijałam z chęcią - co dziwniejsze te ostatnio są ciężkostrawne i raczej mi nie podchodzą a tu proszę. Nie wiem po co, ale chyba po „zaciśnij pięści i pokaż im” - zacisnęłam dłoń i siedziałam z nią do końca, póki jej nie uniosłam, by coś napisać, póki nie zrozumiałam, że się zacisnęła... Dobrze, że są jeszcze istnienia jakie potrafią mnie poruszyć. Pozdrawiam, W.