Menu
Gildia Pióra na Patronite

Planeta Wodorostów

Phoenixfck

Część I

Prolo gubrak

Wojna

Dawno temu w odległej przyszłości na planecie wodorostów krzesła rozpoczęły inwazję na kaloryferogłowych kaloryferogłowi byli bardzo podobni do ludzi różniły ich tylko głowy w kształcie kaloryfera oraz oczy umieszczone zamiast paznokci na piętach krzesła jak to krzesła zbudowane były z opakowaniach po proszku do prania i miały kształt rozbitego o skały kajaka bronią kaloryferogłowych była puszka po dietetycznym sosie z hipopotama oraz płyty dvd natomiast krzesła wolały walkę dystansową więc ich bronie to długopis i sznurówka od gumowca po godzinie od rozpoczęcia wojny pewien krzesło podłożył mydło pod nogi kaloryferogłowego i uciekł ale po drodze umarł ze starości kaloryferogłowy pod wpływem infekcji spowodowanej przez rozcięcie łokcia o kant okrągłego mydła w kształcie trójkątnego kwadratu zmarł powolną śmiercią na szczęście umarł na tyle szybko ze nie zauważył jak krzesło wydala się na jego prawe oko mówiąc „hahaha” niestety ta niezwykle długa wypowiedź spowodowała że krzesło musiało znaleźć się w szpitalu na intensywnej terapii lewatywnej po tym wydarzeniu kaloryferogłowi zdobyli przewagę ponieważ na planecie wodorostów zostały tylko 5 krzeseł i aż 2 kaloryferogłowych lecz gdy jeden z kaloryferogłowych poszedł do sklepu spożywczego po klej do spawania mikrofalówek potkną się o krople wody która właśnie spadała na chodnik i rozwalił głowę o śmietnik więc kaloryferogłowych pozostało 1, a krzesła 7 bo 4 zjadły korniki a 2 dostało wysypki na oparciu losy wojny są już wiadome ale nie wiadomo jeszcze kto wygra wojnę więc krzesła połączyły się tworząc MEGAZORDA !!! kaloryferogłowy poświęcił się dla dobra całej planety i schował się za pierogami w sklepie papierniczym MEGAZORD smarując masłem rozpuszczalnym swoją nową wykałaczkę ruszył w poszukiwania ostatniego kaloryferogłowego przynajmniej tam mu się wydawało…

Akretyton

Chciał, bym przedstawić. Wam historie, Akretytona )syna grzejnika(...
Pewnego jasnej wieczór gdy kaloryferogłowi byli przerażeni wciąż powiększającą się liczby krzesłów ich wódz Grzejnik aby przywrócić morele swojemu ludowi rozbił próbówkę ze swoim 1144 klonem którego nazwał Akretyton (co z języku Kaloryferogłowowianpowatoglicytowym znaczy w wolnym aczkolwiek niezwykle słabo mocno dosłownym znaczeniu „Ten będzie wielkim” Akretyton jak już chyba mówiłem miał zamiar porozatomowywać krzesła taborety oraz konserwy wielbłądowe lubił też zupę. ale tylko z widelcami dietetycznymi i zalewaną oparciem brutalnie wyrwanym z taboretu. Na widok Akretytona wojską kaloryferogłowych powróciła nadzieja na zakupy w Tesco. Akretyton miał zamiar kupić materac dmuchany przy pomocy gazet z włókna nukleinowo protonowego. Tym czasem trzy dni temu jutro krzesła dowiedziały się o akretytonie pomyśleli że też powinni rozbić próbówkę z klonem ale żadnej nie posiadali więc zapytali delme co robić dalej a ona im powiedziała że mogą użyć kajdanek dla komarów aby oswoić wielkiego gyhba wg Wszechstronnej darmowej encyklopedii Planety Wodorostów: Gyhba to takie ssak który wykluwa się z jajka przy którym ktoś powiedział Tokio Ho**l. Gyhba ma szpony po oczy na kostkach i włosy na zębach żywi się dżemem. To ostatnie jednak nie zadowoliło krzeseł które chciały ostatecznie zownować kaloryferniaków ale akret tam do nich i ciach ich w głowę i głupek ! trampki nosi w ścianie ! Akretyton machał swoim opakowaniem po krokodylowych miętusach tak mocno aż zrobił wir czasowy i sto siedem dwa pięć krzeseł zmarło se ze starości. Akret od tamtej pory nosi imię „pogromiec krzesłów”. Po 378 latach Akretyton dostał na swoje 379 urodziny (jest to kaloryferoglowa pełnoletniość) Włócznie z Wykałaczki Phoenix’a !!! bron przepotężną. Wtem i aż zaraz akretyton wyrusza na pierwsze w swoim życiu łowy z okazji nowiu księżyca bakterii podczas łowów znajduje obóz krzeseł w którym trwa uczta uczty na ziemi zawsze związane są z jedzeniem natomiast krzesła podczas uczty torturowały owady kamienno oczne akret zdał sobie sprawę z tego jak bardzo ich nienawidził podświadomie w wątrobie lub sprzedanej nerce i wiedział już co jest mu przeznaczone !!! to on poprowadzi kaloryferogłowych do zwycięstwa na ziemiach krzeseł podbije krzesła wybije je i przywróci równowagę we wszechświecie oraz po każdej stronie wewnętrznej strony mózgu ponieważ tam jest rosół z makronem myśli kredkach świecowych które z łoskotem trzasnęły o ścianę i wytwarzając miliony złocistych iskier rozpaliły święty ogień zewnętrznego życia który wydzielał bym który po skropleniu daje płyn który wlany do butelki daje nam lek który po wypiciu daje nam w mózgu klucz który otwiera ukryty sensu świat który pełen jest sensu i otwierają się bramy bezsensu który sens zmiażdży i będzie panował na wyspach wyobraźni tonąc w oceanie psychodelicznych obrazów i dźwięków

Łowy

gdy tak świat komiksuje się znienacka przed oczyma nowa świadomość się zaczyna witu bo tak zwana jest ta kraina która rozwala zmysły jak mina dlatego wtapiam się w ścianę i juz tam zostanę podświadomości sięgnę kokpitu bo nawet świat Disneya nie jest tak bajkowy jak witu wiec będą banany na twarzy tak jak to się każdemu marzy to był wiersz jaki akretyton gwizdał idąc tępić krzesła z rana bo to była godzina bardzo wczesna ale juz jasna bo ciemno poszło na plac zabaw i gdy akretyton tak szedł zobaczył 0,435 krzesła najwyraźniej zostało pożarte przez korniki to utrudnia sprawę bo korniki ułatwia nam polowanie a to jest nam niezbędne do poprawnego funkcjonowania mózgu oraz lewego łokcia który tez palił się jak chleb z masłem położony na patelni z szklanej figurki przedstawiającej manekina torturowanego przez głośnik od koparki elektryczno wodorowej która jak każdy wie jest toksyczna wiec akretyton obszedł zwłoki krzesła szeroką kuszą. gdy akretyton był juz na miejscu i widział zwierzynę wystrzelił a pocisk pomkną w stronę krzesła z zawrotna prędkością otwierając portal do świata pomarańczy o zielonej skorce tak wyrazistej jak w technologii HD nowy film o katastrofie w U.S.A ale nie aż tak jak napisy do kalkulatora w wersji delikatnie testowej a pobrane to było z nielegalnego serwera piratów z Karaibów i wtedy pocisk zabił krzesło a akret zabrał je do wielkiego jak słoń żyjący w Indiach ale po stronie lewej od wielkiego drzewa które po ścięciu jest niższe niż 5 lat temu sosna obok wieży domu

Gyhba

Pewnego pięknego deszczowego dnia gdy deszcz mkną w górę z prędkością światła (taki deszcz równoważy siłę przyciągania kaloryferogłowych przez planetę wodorostów co pozwala im na lewitacje) akretyton smarował się czarną wodoodporną farbą co było konieczne ponieważ chciał schwytać wielkiego gyhba a jak każdy wie gyhba nie widzi koloru czarnego i arbuzów więc akret wysmarował się cały czarną farbą a na kaloryfer założył wielkiego arbuza akret długo się do tego przygotowywał przestudiował wszystkie informacje o gyhbie wiedział że żywi się dżemem ale mimo to jest bardzo agresywna żyje pod ziemią i tylko raz na 3 dni wychodzi by szukać dżemu akretyton użył starej sztuczki by znaleźć się na ziemi w 0sekund oraz tunelu publicznych obiektów psychodelicznych ulic narodów ziemskich aby jak najszybciej dostać się do Tesco i kupić 3 tony papieru przez 10 długich lat zwijał papier by robić z niego kajdanki i łańcuchy którymi później zwiąże gyhbe. niewidzialny uzbrojony po zęby wyruszył na gyhbę wytropił ją po śladach dżemu na chodniku dotarł do tunelu gyhby wszedł do środka i to co zobaczył na zawsze zmieniło jego życie ! Przed nim stała w całej okazałości ogromna siejąca postrach nafaszerowana złą energią przeniebezpieczna tabliczka z napisem uwaga stopień a tuż za nią gyhba na szczęście był niewidzialny zakradł się do gybhy założył jej kajdanki przypiął do wielkiej kłody drewna i owinął łańcuchami schwytał gyhbę jako pierwszy kaloryferogłowy a potem ustawił aparat zrobił fotkę i wypuścił gyhbę poczym poszedł do domu

Percreszka

Już od początków świata Planeta Wodorostów zaskakiwała nas różnorodnością swych tworów, wiele z nich uważaliśmy za niemożliwe jednak istniały równie realnie jak kanapki z gumową szynką i niebieskim masłem oraz małą zieloną wisienką na szczycie jednak nikt nie przypuszczał że kiedyś powstanie twór idealny. istne dzieło sztuki prawdziwe ucieleśnienie perfekcyjne uporządkowanych wyimaginowanych cech istoty ludzkiej istota o takiej sile iż sam jej wzrok był w stanie ożywić każdy przedmiot który już po chwili tańczył i śpiewał oraz uśmiechał się niewiarygodnie szeroko tak iż powolutku rozrywał się na kawałki jednak w miły sposób. istota ta narodziła się w piętnastym dniu sześćdziesiątej drugiej pełni księżyca doskonałości. w tym dniu pan Idealna Mądrość narzekał na uciążliwy ból głowy tłumaczył on iż w głowie czuje ogromny ocean z miliardem stworzeń wodnych które pływając wywołują ogromne fale uderzające od wewnętrznej strony w jego czoło zawołał więc swojego sługę zwanego Nieokiełznane Szczęście aby rozkroił mu głowę gdyż tylko Nieokiełznane Szczęście miał na tyle szczęścia by szczęśliwie przeprowadzić tę niezwykle skomplikowaną operację. po rozcięciu niezwykle wielkiej głowy niezwykle precyzyjnym gładkim szybkim pionowym cięciem dało się usłyszeć kwadratowy dźwięk który rozlał się po ścianach niczym mleko po powierzchni grzebienia dla łysych obywateli republiki kości słoniowej a chwilę po tym oczom ich ukazał się bezkresy ocean o idealnie przejrzystej i czystej wodzie tak iż dało się ujrzeć dno nawet w najgłębszych miejscach a woda miała fenomenalną temperaturę którą można uznać za cud gdyż każdy odczuwał taką temperaturę która mu najbardziej odpowiadała a fale tego nadzwyczajnego oceanu rozbijały się o wewnętrzną stronę czoła wytwarzając niesłychanie puszystą niewyobrażalnie białą czystą pianę z której z lekkim szelestem przypominającym szelest nieskoszonej trawy poruszanej przez letni wiatr o północy wyłoniła się istota o kaloryferze złocistym niczym piaski tropikalnych plaż połyskującym w świetle niczym halogenowa lampa wyszła z wody krokiem przepełnionym gracją i stanęła pośród nich nic nie mówiąc gdyż istnieją sytuacje w których wszelkie słowa stają się puste i bez znaczenia stają się całkowicie zbędne istota ta nazywała się Percreszka gdy Nieokiełznane Szczęście ujrzał ją serce jego przepełniła zazdrość postanowił ją zgładzić lecz ku zdziwieniu całego wszechświata Percreszka miała więcej szczęścia niż Nieokiełznane Szczęście który podczas próby zadania ciosu poślizgnął się na skórce od banana przewrócił i podciął sobie gardło a Percreszkę jedynie lekko zranił w lewy kciuk pan Idealna Mądrość podarował jej jako prezent urodzinowy magiczny pierścień którym zakryła ranę po ciosie i który nosi do dziś.

Percreszka na Planecie Wodorostów

Na Planecie Wodorostów krzesła podbijały kolejne tereny kaloryferogłowych i wydawało się że nie ma już ratunku i że krzesła zyskają władzę nad całym światem kiedy nagle jeden z kaloryferogłowych znalazł na strychu stare różowe trampki a gdy je zawiązał dało się zaobserwować gołym uchem jak powietrze staje się gęste ciężkie lepkie ciepłe fioletowe oraz lekko wibrujące a następnie opada na podłogę niczym cegła trzymana przez śliniącą się biedronkę w bluzie w paski był to standardowy portal między wymiarowy przez który przeszedł z nieznanego świata niezwykły kaloryferogłowy o złocistym kaloryferze z dwoma wgnieceniami po bokach i choć kaloryferogłowi nie mają podziału na płeć to ten był wyjątkowo żeński to była Percreszka wyrosła z trampek niczym licealiści z zabawy w piaskownicy na jej widok kaloryferogłowy uśmiechnął się niezwykle szeroko tak iż porysował sobie cały kaloryfer była to typowa reakcja na wzrok Percreszki kaloryferogłowy postanowił zaprowadzić ją do Akretytona w tym celu odkręcił swój kaloryfer co spowodowało znaczne podniesienie się temperatury w pomieszczeniu co z kolei było przyczyną roztopienia się osadu zalegającego na drzwiach wyszli z domu wprost do galarety w której zbudowane było całe miasto kaloryferogłowych płynęli w górę długo bardzo długo naprawdę niemiłosiernie długo aż dopłynęli do wielkiego zdobionego połamanymi krzesłami portalu ociekającego zielonym płynem po przejściu przez portal znaleźli się w tajemniczym pokoju w „Domu” przeszli po schodach do pokoju a następnie przez łazienkę do komórki z której róż wyłonił się i uderzył im w oczy z siłą z jaką zawodowy bokser uderza w worek treningowy to odrzuciło ich lekko do tyłu jednak uparcie weszli do środka gdzie obok pluszowego misia lewitował Akretyton który na widok Percreszki uśmiechnął się niewyobrażalnie szeroko tak iż łuk jaki tworzyły jego usta zamknął się ponad czołem tworząc okrąg jakkolwiek by to nie wyglądało był to uśmiech po długich naradach Akretyton z Percreszką opracowali idealny plan który pozwoli im raz na zawsze pokonać krzesła aby go wypróbować teleportowali się do więzienia na planecie wodorostów gdzie w ciasnej celi stało parę starych krzeseł Percreszka spojrzała im prosto w oczy… żaden z nich nie wytrzymał spojrzenia które wdarło się przez ich oczy do mózgów po czym skręciło je jak precla uśmiech pojawił się mimowolnie niczym skurcz mięśnia serca a spróchniałe oparcia rozsypały się jak nadzieja na dobrą ocenę z angielskiego po udanej próbie Akretyton nauczył Percreszkę korzystania ze starej sztuczki pozwalającej przemieszczać się z zerowym upływem czasu po czym powrócił do swojej komórki by kontynuować naukę lewitacji a Percreszka wyruszyła na swoje pierwsze łowy…

Percreszka używając starej sztuczki dotarła do obozu krzeseł i zakradła się od strony lasu jej niezwykły kaloryfer utrudniał jej kamuflaż jednak po wysmarowaniu się serem pleśniowym z hobpowa stała się niemal niewidzialna pozwoliło jej to wejść do środka obozu i porozstawiać małe lusterka w taki sposób że z każdego miejsca w obozie było widać jej twarz wtedy starła ser pleśniowy z powierzchni swojego kaloryfera i spojrzała w lusterko nagle ziemia zatrzęsła się niczym nieprzygotowany uczeń przed lekcją fizyki a niebo przysłoniła chmura trocin i kawałków drewna Percreszka zadowolona ze swoich pierwszych łowów postanowiła wrócić do Akretytona kiedy nagle na jej drodze stanęły cztery krzesła jednak jakieś inne te krzesła były metalowe ! spojrzenie Percreszki nie było dla nich śmiertelne szybko przypaliła ich kaloryferem a pod nogi rzuciła resztki sera pleśniowego po czym uciekła. Akretyton latał po komórce wykonując coraz to lepsze akrobacje gdy nagle w drzwiach pojawiła się Percreszka i opowiedziała mu o wszystkim razem doszli do wniosku że gdyby nie ser pleśniowy mogło by się to skończyć tragicznie więc Akretyton postanowił nauczyć ją latać latanie jest bardzo proste wystarczy że zrozumiesz że nic nie jest tylko fikcją lub tylko prawdą bezsens jest wszystkim i wszystko jest bezsensem nawet sens jest bezsensem i bezsens jest sensem wszystko istnieje i nie istnieje zarazem więc jeśli tylko chcesz możesz latać nawet gdy będziesz chodzić bo największą potęgą wszechświata jest imaginacja powiedział Akret a Percreszka zrozumiała i już po chwili lecieli nad Planetą Wodorostów

Metalowe Krzesła

Percreszka i Akretyton lecieli wysoko ponad siódmą warstwą szklanych chmur w celu zlokalizowania dziwnych metalowych krzeseł nie musieli szukać długo w każdym większym obozie krzeseł toczyła się zaciekła bitwa najdziwniejsze było jednak to że były to krzesła broniące się przed metalowymi krzesłami było to niezwykle dziwne nigdy wcześniej żadne krzesła nie walczyły między sobą dla Percreszki i Akretytona metalowe krzesła były większym problemem więc postanowili pomóc drewnianym krzesłom wylądowali w samym środku bitwy co po chwili okazało się nienajlepszym pomysłem spojrzenie Percreszki nie było dla nich śmiertelne a włócznia Akretytona zostawiała jedynie lekkie rysy byli bezbronni zdali sobie z tego sprawę na tyle szybko że udało im się wznieść w powietrze i uciec ta przedziwna sytuacja oraz Percreszka zmusiły Akreta do podjęcia próby stworzenia sojuszu wodorostowego na drugi dzień przedstawiciele kaloryferogłowych wyruszyli do stolicy krzeseł krzesła były tak wycieńczone walką że nawet nie próbowały ich zatrzymać poszli więc prosto do sali tronowej gdzie znajdował się tron a po bokach stali jego strażnicy fotele tron był mądrzejszy od wszystkich krzeseł razem więc przewidział nadejście kaloryferogłowych zaprosił ich do pokoju obrad gdzie spędzili długie godziny jednak nie bezowocnie krzesła zdradziły im pewien sekret gyhby to jedyne ssaki które wykluwają się z jaj które jak się okazało są nasionami co daje możliwość zasadzenia gyhby jak zwykłej rośliny miała to być tajna broń krzeseł ale zostanie wykorzystana przeciwno nowemu wrogowi Kaloryferogłowi opowiedzieli krzesłom o wyczynie Akretytona który schwytał gyhbe tak narodził się sojusz wodorostowy razem doszli do wniosku że jedynym sposobem na pokonanie metalowych krzeseł jest stworzenie Kaloryferogłowych Jeźdźców Gyhb w tym celu czterdziestu czterech kaloryferniaków pomalowało się czarną farbą na kaloryfery założyli arbuzowe kaski teraz pozostało jedynie czekać aż gybhy dojrzeją. Wysmarowani czarną farbą kaloryferogłowi jeźdźcy gyhb stanęli na środku pola na którym rosły czterdzieści cztery gyhby były nieruchome a głowy miały zakopane w ziemi po chwili jedna z nich poruszyła nogą potem następna i następna w końcu wszystkie gybhy zaczęły machać kończynami aż wydostały głowy z ziemi był to znak że są już dojrzałe kaloryferogłowi dosiedli gyhb sterowanie nimi okazało się banalnie proste chwycili za trzecie oko przypominające oko ślimaka i użyli go jako joysticka. następnego pozornie spokojnego poranka gdy ptaki szczekały i psy latały wysoko przy samej ziemi miażdżąc swoje paznokcie o oparcie pewnego krzesła zza wielkiego kwadratowo mydlanego wzgórza będącego doliną wyskoczył cały oddział K.J.G po czym zaszarżował na niczego nie spodziewające się metalowe krzesła gdy doszło do starcia gyhby okazały się idealne do tego zadania ich ostre długie pazury rozszarpywały metalowe krzesła z niesamowitą łatwością nie minęło dziesięć minut a po metalowych krzesłach pozostał jedynie złom jednak było ich dużo więcej można niszczyć całe oddziały jednak po chwili pojawią się nowe Tron Percreszka i Akretyton wyruszyli więc w poszukiwania źródła tych plugawych istot

Roa

Była niczym zawartość puszki Pandory zrodzona z czystego zła z samego serca wiecznej ciemności przeokrutna bezlitosna mściwa przy niej nawet najpiękniejsze kwiaty więdły z drzew opadały liście a istoty żywe ogarniało przerażenie jedynym jej celem było stworzenie świata smutku w którym łzy zastąpiły by deszcz a wszechobecne krzyki śpiew ptaków świata w którym wszystko pokrywa pleśń a słońce pozostaje schowane za ogromnymi czarnymi chmurami była wodzem metalowych krzeseł a nazywała się Roa. Metalowe krzesła po wielu sukcesach na ziemiach drewnianych krzeseł postanowiły zaatakować kaloryferogłowych w tym celu zebrała się cała armia i ruszyła prosto do kaloryferogłowogrodu jednak po drodze znajdował się obóz zwiadowczy sojuszu wodorostowego w którym było jedenastu kaloryferogłowych jeźdźców gyhb doszło do wielkiej bitwy metalowe krzesła padały jak muchy zwycięstwo sojuszu wodorostowego było już niemal namacalne gdy nagle cienie rzucane przez istoty w pobliżu zbiegły się w jednym miejscu następnie zaczęły formować sylwetkę krzesła by w końcu z głębokiego cienia wyłoniła się Roa sama jej obecność wywołała panikę spojrzała na kaloryferogłowych wypełniając ich głowy fałszywymi obrazami powodującymi nieodwracalne negatywne zmiany w mózgu Akretyton poczuł że dzieje się coś złego nawiązał więc kontakt telepatyczny z jednym z jeźdźców gyhb który powiedział mu że atakują ich ślepe ceglane gliniaki i chyba chcą ich przerobić na torebki foliowe na krew dla kretów ogródkowych lubiących kąpiele błotne w zlewie u kukułek o szarej sierści przekaz był jednoznaczny jeźdźcy gyhb zostali pozbawieni mózgów tymczasem Percreszka lecąc po śladach wodorostów dotarła do bagien pośrodku których znajdowała się mała chatka z wielkimi drewnianymi oknami zapukała do drzwi które momentalnie stanęły otworem a w progu pojawiła się wiedźma i zaprosiła ją do środka gdzie napiły się fioletowej herbaty po czym przez medytację znalazły się między wymiarami gdzie nie było nic prócz poruszających się z niewyobrażalną prędkością obrazów wiedźma chwyciła jeden z nich i przyciągnęła do siebie obraz wyrywał się długo jednak w końcu dał za wygraną i ukazał swoje wnętrze zobaczyły ogromną zieloną łąkę po której biegały wesołe drewniane krzesła i krzesełka tylko jedno z nich stało z boku z opuszczonym nisko oparciem i gdyby miało dłonie to zaciskało by pięści denerwowało je że reszta krzeseł bawi się i śmieje krzesło to chciało wprowadzić wszechobecną powagę tak bardzo że pokryło się warstwą zimnego jak lód metalu a oczy zapłonęły głęboką czerwienią krzesło nazwało się Roa metal którym obrosła spowodował że zapragnęła jeszcze gorszych rzeczy zapragnęła świata smutku jednym spojrzeniem potrafiła narzucić kilku krzesłom swoje poglądy co zmieniło je w metalowe krzesła nagle obraz szarpną ręką wiedźmy i uciekł chwyciła więc inny który przypominał pergamin rozwinęła go i przeczytała nagłos „Roa jest złem które pokonać może jedynie istota o trzech uśmiechach” pergamin zwinął się i poleciał w bezkresną pustkę ani wiedźma ani Percreszka ani Akretyton ani Tron nie mieli pojęcia o jaką istotę chodzi i czy trzy uśmiechy są równoznaczne z trzema twarzami a co za tym idzie z trzema głowami czyżby Roe miał pokonać jakiś trójgłowy smok lub pies przecież takie stworzenia nie zamieszkiwały Planety Wodorostów przez następne kilka tygodni metalowe krzesła zniszczyły każdy obóz drewnianych krzeseł które ukrywały się teraz w kaloryferogłowogrodzie który był również ostatnim już miastem kaloryferogłowych dzięki jeźdźcom gyhb sojusz wodorostowy wygrywał niemal każde starcie jednak gdy pojawiała się Roa nie mieli szans nikt nie miał wątpliwości póki Roa żyje wizja świata smutku staje się z dnia na dzień bardziej realna a wciąż nie znaleziono trójgłowej istoty. Pewnego ranka Percreszka bawiła się magicznym pierścieniem zastanawiała się dlaczego jest magiczny jaką ma moc i co potrafi z nudów przekręciła go na palcu dwa razy w lewo i osiemnaście razy w prawo po chwili pierścień powiększył się spadł na ziemie a nad nim pojawił się pan Idealna Mądrość zapytała go kim jest istota o trzech uśmiechach i gdzie ją znaleźć pan Idealna Mądrość zgodził się pomóc wrócił do siebie w celu wyszukania informacji a magiczny pierścień wrócił na dłoń Percreszki nie minęło nawet pięć minut a Percreszka usłyszała w głowie słowa „przecież to było oczywiste takie proste dlaczego od razu na to nie wpadłem ! istota o trzech uśmiechach to przecież…” przekaz przerwała burza pioruny zawsze zakłócają rozmowy telepatyczne…

Ostateczne Starcie

Był piękny jasny ciepły wesoły poranek pierwszy taki od kilku dni podczas których szalała straszliwa burza teraz gdy już przeszła zakłócenia telepatyczne zniknęły wraz z nią. Pan Idealna Mądrość skontaktował się z Percreszką niemal od razu po wschodzie słońca przekazując jej informacje o istocie z trzema uśmiechami okrzyk zdziwienia aż wstrząsnął całą Planetą Wodorostów okazało się że istota o trzech uśmiechach była cały czas w pobliżu a nawet pomagała innym w poszukiwaniach ! nie wiedząc że szuka samej siebie istotą o trzech uśmiechach była Percreszka oba jej dołeczki były niczym osobne uśmiechy o równej sile :D. Oczywistym jest iż największym wrogiem smutku i zła jest uśmiech więc Percreszka postanowiła wykorzystać swoje trzy uśmiechy przeciwko Roi ale najpierw musiała wymyślić z Akretytonem jakiś plan korzystając ze starej sztuczki znalazła się w jego pokoju błyskawicznie razem stwierdzili że najlepszym sposobem będzie wykorzystanie latania gdyż Roa jak każde krzesło nie mogła ruszać oparciem więc widziała jedynie to co znajdowało się przed nią przez resztę dnia Akretyton opowiadał Percreszce przeróżne dowcipy i śmieszne historie aby w każdej chwili mogła się uśmiechnąć i już mieli wyruszyć na poszukiwania tej plugawej istoty gdy nagle ściana zniknęła niczym dobry humor w ponury deszczowy dzień a na środku pokoju pojawiły się cztery metalowe krzesła które chwyciły Akretytona i zakręcając jego kaloryfer pozbawiły go wszelkich funkcji życiowych włożyły go do pudełka po zapałkach i zabrały do Roi. Percreszka nie mogła nic zrobić wiedziała że tą przeklętą wojnę musi zakończyć jak najszybciej więc wyruszyła na poszukiwania sama. Po wielu dniach bezowocnych poszukiwań podczas niesamowitej ulewy nareszcie doszło do spotkania stanęły naprzeciw siebie wpatrując się wzrokiem pełnym nienawiści deszcz odebrał Percreszce przewagę teraz obie mogły wznieść się w powietrze i tak właśnie zrobiły walka odbyła się wysoko ponad termosferą Percreszka zebrała w sobie kilka pozytywnych myśli poczym uśmiechnęła się do Roi nie było to jednak proste gdyż uśmiech musiał być szczery Roa zachwiała się jak dłonie człowieka z Parkinsonem lecz po chwili również zadała przepotężny cios uderzenie to niemal zesłało Percreszkę z powrotem na ziemię wiedziała już że następnego może nie przeżyć więc musi uderzyć raz precyzyjnie i bardzo silne i to jak najszybciej w tym celu zgromadziła w swojej głowie miliardy pozytywnych myśli tak iż niemal musiała powstrzymywać uśmiech siłą mięśni całej twarzy spojrzała na Roe po czym uśmiechnęła się szczerym przepełnionym radością potrójnym uśmiechem z którego pozytywna energia wydostawała się na świat w ekstremalnych ilościach niczym pył z wulkanu Eyjafjallajökull żadne zło nie jest w stanie przetrwać czegoś tak silonego ogień w oczach metalowego krzesła zgasł całkiem a metal pokrywający jej ciało zardzewiał w ułamku sekundy po czym rozsypał się pozostawiając jedynie drewniane krzesło z lekkim nieśmiałym uśmiechem to samo stało się z resztą metalowych krzeseł tak iż po chwili przed Percreszką stały same drewniane krzesła uśmiechając się do niej życzliwie a za nimi stał Akretyton szczerząc zęby ze szczęścia. Zło i smutek na zawsze zniknęły z Planety Wodorostów a krzesła i kaloryferogłowi zaprzestali wszelkich działań wojennych zaczęli się nawzajem szanować nie miało już znaczenia czy ma się kaloryfer zamiast głowy czy jest się drewnianym krzesłem czy ma się włosy na zębach teraz wszyscy byli równi.

Epilog

Przepełniony radością Akretyton skondensował całą planetę wodorostów do rozmiarów neuronu po czym wsadził ją przez moje prawe ucho do mojego mózgu by spoczęła tam gdzie powstała a sam został wchłonięty przez mój układ krwionośny.

Część II

Prolog

Nagle i niespodziewanie niczym atak szalonych gołębi pocztowych wszelkie łańcuchy bramy mury kajdany i wszystko co miało utrzymać Planetę Wodorostów w głębinach mego umysłu rozsypało się w drobny mak niczym drobny mak asymetryczne zakamarki którejś z moich jaźni wskrzesiły Akretytona Percreszkę i Roę. Zaczęła się nowa przygoda.

Wyprawa

Percreszka i Akretyton przygotowywali się do wielkiej wyprawy ! Po pokonaniu całego zła i smutku Planety Wodorostów postanowili przemierzać wszechświat i pomagać każdej planecie stać się krainą szczęścia i radości w tym celu załadowali statek kosmiczny po brzegi muzycznymi instrumentami widelcami folią pęcherzykową truskawkową galaretką oraz kolorowymi farbami po czym opuścili Planetę Wodorostów. Lecieli wiele lat gdyż brak informacji na temat odległości uniemożliwił użycie starej sztuczki (manewru polegającego na pokonaniu połowy odległości normalnie a drugiej połowy tyłem aby dotrzeć do celu z zerowym upływem czasu) jednak podróż minęła im niewiarygodnie szybko Roa mimo iż stała się zwykłym krzesłem zachowała część dawnej mocy co pozwoliło jej stworzyć magiczny pokój w statku kosmicznym w którym znajdowało się wszystko czego wchodząca do niego osoba pragnęła. W końcu dolecieli do przedziwnej planety o fioletowej powierzchni z pomarańczowymi plamami które najprawdopodobniej były czymś w rodzaju oceanów choć mogły być również zwykłym ołówkiem dookoła tej planety krążyło pięć słońc tak iż nigdy nie było tam nocy gdy zbliżyli się do atmosfery okazało się iż cała planeta znajduje się pod kolorową wodą wyskoczyli więc ze statku prosto w gładką taflę fioletowo pomarańczowego oceanu wszystko odbywałoby się zgodnie z planem gdyby nie to że ich statek odleciał pozostawiając im jedynie echo zdradzieckiego śmiechu Roi która postanowiła wykorzystać technologię Kaloryferogłowych do własnych niecnych celów. Zło zawsze pozostanie złem. I choć byli wściekli to nie mogli zrobić nic innego jak tylko kontynuować swoją misję byli zdani wyłącznie na siebie na szczęście pierwsze formy życia spotkali niemal natychmiast przed nimi znajdowało się ogromne stworzenie coś jak wieloryb z rogiem jednorożca był to narwal podpłynął do nich w tej samej chwili usłyszeli w kaloryferach tajemniczy głos który przedstawił się jako Keren wódź Narwali po czym wykonał szybki ruch prawą płetwą i odpłynął w stronę pomarańczowej wody gest jaki wykonał nie mógł być niczym innym jak tylko zaproszeniem więc Percreszka i Akretyton podążyli za nim aż do podwodnego miasta na widok którego zagotowała im się woda w kaloryferach miasto było przedziwne jak to zwykle bywa z miastami na planetach w tej części wszechświata mieszkania sklepy teatry kina pomniki wszystko zrobione było z wody. pomarańczowej wody. Keren wpłynął do największego budynku ozdobionego pięknymi i niesamowicie realistycznymi rzeźbami przeróżnych istot każda z nich zdawała się poruszać i obserwować mury miasta Percreszkę zaintrygowała jednak rzeźba wysokiej długouchej istoty która w odróżnieniu od reszty patrzyła prosto na nią sprawiając wrażenie niezwykle poruszonej nie było jednak czasu na zastanawianie się nad tym w środku czekał na nich Keren i nie mogli się już doczekać pierwszej rozmowy.

Roa

Tymczasem Roa nie przestając się śmiać skierowała skradziony statek kosmiczny w stronę ziemi by tam rozpocząć swój ociekający złem nikczemny plan sterowanie statkiem kosmicznym kaloryferogłowych było niezwykle proste gdyż odbywało się za pomocą głosu jednak lądowanie wymaga większej precyzji niezbędne jest użycie rąk o czym Roa nie miała pojęcia dziesięć sekund przed wejściem w ziemską atmosferę usłyszała komunikat informujący o przejściu na sterowanie ręczne w tym momencie przestała się śmiać gdy nie ma się rąk taki komunikat może nieco zdezorientować po chwili statek wbił się głęboko w ziemię niemal w całości drewno nie miało najmniejszych szans. Roa zginęła na miejscu.

Przeszłość Percreszki i Nowa Planeta

Budynek był ogromny w środku udekorowany jeszcze większą liczbą rzeźb podzielony na trzy trójkątne sale Keren czekał na nich w środkowej po wejściu okazało się że chce rozmawiać jedynie z Akretytonem a Percreszce polecił aby udała się do sali po prawej stronie tak też zrobiła gdy stanęła w progu ujrzała postać której rzeźba obserwowała ją przed budynkiem był to elf zaprosił ją do środka po czym ukłonił się niezwykle nisko tak iż swoim złotym czołem dotknął czubków swoich złotych butów cały był złoty z wyjątkiem oczu które zdawały się mieć każdy kolor przedstawił się jako Tehorim opowiedział jej pewną starą legendę o tym jak potężny czarownik rzucił klątwę na cały świat przez którą nie da się całkowicie zginąć na obcej planecie po śmierci rodzimy się ponownie jako jeden z jej mieszkańców dowiedziała się również że była niegdyś elficką wojowniczką która zginęła w walce z krzesłami po czym narodziła się ponownie jako kaloryferogłowy jednak potężna dusza elfa zmodyfikowała to ciało obdarzając Percreszkę złotym kaloryferem i niespotykanym w żadnej części wszechświata potrójnym uśmiechem jednak nie wszystko czego dowiedziała się od Tehorima było pozytywne otóż na ojczystej planecie elfów trwa wielka wojna z królikami która elfy przegrywają jedyną nadzieją dla nich jest Percreszka i Akretyton muszą jak najszybciej dotrzeć na planetę elfów i pokonać króliki oraz ich wodza Franka co nie będzie łatwym zadaniem na korytarz wyszli w tym samym momencie i razem weszli do trzeciej sali która była niemal całkowicie pusta znajdował się w niej jedynie mały zielony kryształ teleportacyjny z chwilą gdy ich dłonie sięgnęły kryształu świat dookoła przestał dla nich istnieć widzieli jedynie wszechobecne oślepiające czarne światło po chwili odzyskali grunt pod nogami otworzyli oczy i ujrzeli świat niemal taki sam jak planeta wodorostów z tym wyjątkiem że wszystko prócz nich było czarnobiałe była to planeta DALT-01

DALT-01

Depresyjny brak kolorów dawał się we znaki już po pięciu minutach wędrówki po bezludnych obszarach planety nie mieli chęci na nic więc po prostu usiedli pod czarnobiałą wersją drzewa hobpow i rozmawiali po jakimś czasie usłyszeli kroki wychylili się więc z za drzewa i oczom ich ukazały się oczy chodzące oczy byli to Ajowie którzy nieśli upolowaną Gyhbę Akretyton zastanawiał się jak Gyhba egzystuje na tej planecie skoro nie widzi koloru czarnego i arbuzów Ajowie wypatrzyli ich niemal momentalnie i nie było w tym nic dziwnego w czarnobiałym świecie nie da się przeoczyć dwóch kolorowych kaloryferogłowych szczególnie gdy jeden z nich ma złoty kaloryfer Ajowie zakuli Percreszkę i Akreta w papierowe kajdany i zaprowadzili do swojego wodza by i on poznał przybyszów mimo braku kolorów miasto Ajów było przepiękne właściwie miasto to było mistrzowskim dziełem wielu artystów całe chodniki pokrywały przeróżne rysunki a ściany nierealnie powyginanych budynków od samego dołu aż po sam szczyt kulistych dachów pokryte były wierszami całe miasto przepełniała radosna muzyka zdająca się wypływać z każdej żywej istoty w mieście a było ich tu niewyobrażalnie wiele szczególną uwagę zwracały na siebie dzieci Ajów gdyż ich ciała były malutkie natomiast oczy miały takiej wielkości jak dorosłe osobniki co wyglądało zabawnie szczególnie podczas skręcania gdy niemal przewracały się pod ciężarem własnych oczu Percreszka i Akretyton nie mogli wyjść z podziwu jak piękne rzeczy można stworzyć mimo ograniczenia do dwóch kolorów ciekawe jakie cuda mogli by zrobić gdyby dysponowali paletą kolorów znaną na innych planetach podziwianie miasta przerwało im wejście do budynku którego wnętrze zdawało się być obrócone o 45° co było sporym utrudnieniem w poruszaniu się gdyż podłogę stanowiło miejsce połączenia się dwóch ukośnych ścian przejście przez ten pozornie krótki korytarz zajęło im sporo czasu i nie odbyło się bez licznych upadków jednak w końcu dotarli do okna które pełniło funkcję drzwi nieco ich to zdziwiło jednak mając kaloryfer zamiast głowy szybko przywyka się do rzeczy dziwnych pokój do którego weszli był jednak całkiem normalny na tle białej podłogi rozciągał się długi czarny dywan prowadzący do wysokiego kamiennego czarnego tronu na którym siedział Daltoń wódz Ajów który wizytą kolorowych przybyszów wydawał się nieco mniej zaskoczony niż jego lud zapytał on Percreszkę i Akreta skąd pochodzą i co ich sprowadza na jego planetę po krótkiej rozmowie okazało się że jego wiedza na temat planet i ich mieszkańców jest zdumiewająca znał on nawet lokalizację ojczystej planety elfów oraz był w posiadaniu tajnej broni będącej w stanie unicestwić wszystkie króliki wydawało się że wszelkie ich problemy przestały istnieć do czasu gdy Daltoń wycenił swoją pomoc. w zamian za rakietę mapę oraz tajną broń zażądał pomalowania tej planety tylko jak pomalować planetę nie mając żadnych barwników jedynie ich ciała były kolorowe choć nie mieli pojęcia jak to wykorzystać byli więc zmuszeni spędzić wiele tygodni na DALT-01 zamieszkali w opuszczonym domu na obrzeżach miasta Percreszka zajęła się rysowaniem a Akretyton dołączył do Ajskich łowców za dnia pracowali a w nocy rozmyślali nad sposobem nadania kolorów planecie jednak mimo wielu starań nic nie udało im się wymyślić pewnego dnia Akretyton wrócił z polowania na gyhbę z mocno krwawiącą ręką Percreszka założyła mu opatrunek kłosowy ręki który szybko przesiąknął jego czerwoną krwią widząc to Percreszka szybko ukuła się w palec jej krew była żółta mieli już dwa barwniki pozostało im jedynie znaleźć coś niebieskiego po chwili stwierdzili że przecież ciecz w ich kaloryferach jest niebieska i mogą ją wykorzystać jako trzeci barwnik mając trzy podstawowe kolory mogli nareszcie rozpocząć krwawe malowanie świata które okazało się niezwykle łatwe cała planeta chłonęła ich płyny jak gąbka powoli stając się pełną kolorów malowali długo bardzo długo gdy nareszcie skończyli byli wyczerpani Akretyton zużył całą swoją krew przez co jego ciało stało się suche i kruche jak spróchniałe drewno a po chwili rozsypało się na popiół na miejscu momentalnie pojawił się Daltoń trzymając dziwny słoik do którego polecił Percreszce wsypać Akretytona który mimo niemal całkowitego zniszczenia ciała przeżył jedyną nadzieją dla niego była woda ze złotej fonntany w stolicy elfów planeta została pomalowana więc Daltoń zgodnie z obietnicą dał im rakietę mapę oraz specjalnie dla Percreszki przepiękny złoty liść będący nosicielem myksomatozy była to tajna broń przeciw królikom Percreszka zapakowała wszystko do rakiety a słoik z Akretytonem położyła na siedzeniu drugiego pilota po czym uruchomiła silniki i tak razem opuścili kolorową już planetę DALT-01

Planeta Elfów

Słoik z prochami Akretytona był marnym towarzystwem Percreszka z nudów nauczyła się piętnastu języków narysowała trzynaście portretów a resztę czasu przespała obudził ją komunikat zapowiadający lądowanie chwyciła więc za stery skutki wojny widać było już ze stratosfery zniszczone budynki spalone lasy i kłęby gęstego czarnego dymu sama stolica zaś wydawała się nietknięta widocznie króliki nie dotarły jeszcze do tego miasta o ile ogromne drzewo z kilometrowymi tunelami można nazwać miastem nagle coś strzyknęło pękło i rozsypało się na miliony ostrych i drobnych kawałków był to słoik z prochami Akreta na siedzeniu gdzie wcześniej spokojnie i grzecznie leżał sobie ów słoik znajdował się teraz Akretyton wyglądał jednak nieco inaczej cały z wyjątkiem kaloryfera był żółty miał dziwną skórę i zdawał się być lekko wygięty pierwsze słowa jakie wypowiedział po odrodzeniu się brzmiały „spójrz Percreszko jestem w połowie bananem” z rakiety wysiadła więc dwójka dziwaków pół elfka i bananowy kaloryferogłowy rozejrzeli się zapytali o drogę i ruszyli w stronę pałacu który stanowiła ogromną lecz za razem mała sala o kuliście prostokątnych ścianach pięciu sufitach i z zieloną podłogą wyłożoną gumą do żucia po której ciężko było iść za to upadki były niepokojąco przyjemne jednak trzeba było się podnieść by iść dalej z czasem zaczęły podążać za nimi elfy wychodziły z każdej strony całymi rodzinami by ujrzeć na własne oczy kaloryferogłową elfkę jednak po chwili zmieniały się w różowe bańki mydlane i mknęły w niebiosa które zdawały się zjadać je niczym czekoladowe ciasteczka Akretyton już widział co się dzieje to znowu jego pomarszczony spleśniały mózg przebudził się i zaczął drastycznie zmieniać rzeczywistość zalewając świat falami psychozy po których sam surfował wyśmienicie w tej samej chwili rozległ się alarm dźwięk przybrał formę fioletowego światła i wnikając im w oczy informował o zbliżającym się niebezpieczeństwie którym był atak rozwścieczonych krwiożerczych królików na to nie byli przygotowani stało się to zbyt szybko Percreszka zanurzyła swój złoty liść w misce wody zarażając ją myksomatozą a umysł Akretytona wystrzelił wodę w stronę królików które już po chwili padały martwe lub uciekały z krzykiem tą niezwykle krótką ale jakże pouczającą bitwę udało im się wygrać na miejscu pojawił się Melachim król elfów przywitał on przybyszów a w szczególności Percreszkę powiedział że sokoro i tak nie lubi wiśni to może oddać Akretytonowi bananowy sok z ogórków Akret ze zdziwienia przykręcił swój kaloryfer obniżenie temperatury nie było jednak jedynym efektem zmianie uległo również otoczenie ciała królików okazały się iluzją i wyparowały jakby nigdy nie istniały a bananowy sok z ogórków przekształcił się w półtora ręczny miecz widocznie kaloryfer Akretytona był zdolny do regulacji poziomu psychozy w swoim otoczeniu teraz gdy poziom ten został zredukowany Akret przyjął podarunek a Percreszka zaraziła ostrze myksomatozą tworząc potężną broń która miała się przydać już niebawem okazało się bowiem że przybyli w samą porę zwiadowcy donieśli o zbliżającej się ogromnej armii królików dowodzonej przez samego Franka armia ta nie była już iluzją a na dodatek była tak liczna że wiele elfów ze strachu opuszczało planetę zaś ci którzy zostali byli gotowi walczyć aż do śmierci co było niestety wielce prawdopodobne zaczęto więc przygotowania do nieuniknionej bitwy stawiano mury i palisady wykopywano doły ustawiano katapulty króliki pojawiły się jednak dużo szybciej niż przewidywali nie byli jeszcze gotowi płytkie doły nie zaostrzone palisady i dziurawe mury nie zatrzymały królików nawet ich nie spowolniły dużo więcej zdziałała jednak jedyna ustawiona na czas katapulta która zmniejszyła króliczą armię z bardzo bardzo bardzo dużej na bardzo bardzo dużą nie pozostało więc już nic innego jak tylko rzucić się do tej nierównej walki pierwszy zrobił to Akretyton wskoczył w środek krwiożerczych królików i już po chwili został przez nie otoczony jak film na Polsacie przez reklamy nie był to jednak dobry pomysł króliki były znacznie zwinniejsze szybsze i silniejsze niż jakieś krzesła przez co szanse na przeżycie Akreta niewyobrażalnie spadły Percreszka nie była w lepszej sytuacji jej złocisty liść nie nadążał z zarażaniem setek królików które próbowały ją otoczyć zresztą każdy z walczących elfów był w podobnej sytuacji wydawało się już że całemu ich światu grozi zagłada lecz nagle Akretyton zdecydował sięgnąć po swoją naturalną broń odkręcił więc swój kaloryfer wywołując fale uderzeniową która zwaliła wszystkich z nóg na chwilę wszystko zamarło wszechobecną ciszę przerwały okrzyki zdziwienia otóż elfie dłonie przekształciły się w złociste liście z myksomatozą co diametralnie zmieniło przebieg bitwy króliki nie miały już szans w tym starciu nie mogły też uciec gdyż znalazły by się w zasięgu katapulty wszystko zaczynało się jakoś układać gdy nagle wśród setek królików pojawił się Frank pół królik pół człowiek (nie wnikajmy jak do tego doszło) jako pół królik był on niezwykle szybki i zwinny a jego człowiecza część czyniła go odpornym na myksomatozę nikt już nie walczył obie armie stały obok siebie i tylko patrzyły z zaciekawieniem co się stanie Frank podszedł do Percreszki i Akretytona i nie chwaląc się powiedział że nie mają szans go zabić za to nie jest mu na rękę aby zginęły wszystkie jego króliki zatem najlepszym rozwiązaniem będzie palpebrowy pojedynek zwany inaczej tańcem powiek który polega na wykonywaniu przeróżnych mrugnięć w rytm muzyki wygrywa osoba która wykona więcej niepowtarzalnych kombinacji mrugnięć Frank nakreślił na ziemi trójkąt po czym stanął na jednym z wierzchołków a Percreszka i Akret zajęli pozostałe nie było czasu na rozgrzewkę czy jakikolwiek trening króliki zaczęły skakać wybijając rytm a po chwili elfy dodały do tego szelest liści rozpoczął się palpebrowy pojedynek Frank mrugał wyśmienicie ale Percreszka doganiała go bez wysiłku tylko Akret wyglądał jakby coś wpadło mu do oka stali więc tak naprzeciw siebie i machali powiekami aż do końca pierwszej rundy i z przykrością muszę stwierdzić że Akretyton odpadł. w finale z Frankiem zmierzy się więc Percreszka przyszłość tej planety a nawet przyszłość wszystkich elfów leżała teraz w jej rękach pierwsza runda była niczym w porównaniu do rundy finałowej teraz Percreszka będzie musiała pobić najlepszy układ powiekowo taneczny Franka ustawili się już nie w trójkącie a naprzeciw siebie króliki wybiły rytm a Frank zaczął mrugać jego powieki skakały wyginały się rozciągały zwężały falowały pulsowały a nawet zdawały się zamieniać miejscami poruszały się w taki sposób jakby każda z nich była osobną żywą istotą która wędruje sobie po twarzy tego dziwnego królika a na koniec jego prawa powieka rozciągnęła się powiększając dwukrotnie swoje rozmiary po czym zjadła powiekę lewą króliki wiwatowały elfy płakały Akretyton zemdlał teraz nadeszła pora na Percreszkę aby pobić niemożliwy układ Franka musiała wymyślić bardzo niemożliwy układ a to nie łatwe zadanie czasu też nie było wiele właściwie to króliki już zaczęły wybijać rytm wszyscy zamarli oczy każdej istoty na całej planecie skierowane były na Percreszkę to była decydująca chwila jedyna szansa na pokonanie Frakna jeszcze tylko ostatni wdech ostatnie przypadkowe mrugnięcie i rozpoczęła swój układ z początku powoli pojedyncze mrugnięcia raz lewym okiem dwa razy prawym znów lewym i znów prawym następnie zamknęła oczy a gdy je otworzyła jej powieki zaczęły wirować jak tornada wić się jak węże latać jak ptaki skakać jak żaby pływać jak ryby a nawet śpiewać jak ptaki a na koniec zmieniły się w dwa kaloryfery które ogrzały całą planetę Frank musiał się przyznać do porażki jednak nie mogąc się z tym pogodzić popełnił samobójstwo przegryzając sobie żyły króliki nie mając przywódcy poszły do domu a elfy mogły cieszyć się wolnością i pokojem na dodatek Akretyton odebrał sygnał ze statku kosmicznego który ukradła im Roa zadowoleni wsiedli więc do rakiety i wyruszyli odzyskać skradziony statek

Za skradzionym statkiem

Z minuty na minutę sygnał stawał się silniejszy bez wątpienia zbliżali się do celu widzieli już w oddali małą niebieską planetę o żałosnym poziomie psychofizycznym wylądowali cichutko na polu kukurydzy nie mogli jednak tak po prostu pokazać się ziemianom powiedzieć że to wrak ich statku zabrać go i odlecieć odzyskanie statku wymagało planu dobrego planu a ich kończył się z chwilą wylądowania na tej planecie koło pola znajdował się dom koło którego była studnia przy której stał samochód o który oparty był dwuosobowy fioletowy rower wsiedli na niego i pojechali twardą nierówną drogą w stronę z której dobiegał rozpędzili się dość mocno gdy nagle coś błysnęło strzeliło i przeniosło ich do dziwnej czarnej przestrzeni poprzecinanej miliardem iskrzących cyferek prędkość jaką rozwinęli pozwoliła im dojechać do cyfry „2” z chwilą gdy w nią wjechali nastąpił kolejny błysk i strzał po czym znaleźli się powrotem na drodze koło pola z tym wyjątkiem że kilkanaście metrów wcześniej nie mieli pojęcia co się stało więc zatrzymali się by zbadać dziwny rower jednak nie udało im się znaleźć nic podejrzanego poza dwoma zdaniami wygrawerowanymi na niespotykanie szerokiej ramie pierwsze z nich brzmiało „Made In China” drugie zaś było nieco rzadziej spotykane „kukuleppa kakali” co w języku Witu oznacza rower do skoków wzdłuż i wszerz czasu po krótkim namyśle stwierdzili że nie będą szukać skradzionego statku skoro mogą nie dopuścić do jego kradzieży jednak by przenieść się do tak odległego miejsca w czasie trzeba było naprawdę sporej prędkości wsiedli więc ponownie na przedziwny rower po czym zaczęli pedałować z całych sił tak iż już po chwili osiągnęli ogromną prędkość niestety na chwilkę przed skokiem potrąciła ich ciężarówka i sobie umarli gdy przed ich oczyma przelatywało ich życie Percreszka ujrzała Tehorima mówiącego „nie da się całkowicie zginąć na obcej planecie po śmierci rodzimy się ponownie jako jeden z jej mieszkańców” tak też się stało. Epilo gubrak.

102 wyświetlenia
2 teksty
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!