-Co robisz? Co ty wyprawiasz? -Trwam. -W czym? Przecież tu nic nie ma. Rozejrzyj się. Otwórz oczy. Pustka. -Trwam pomiędzy… -Pomiędzy czym?! Pomiędzy szaleństwem, a normalnością?! -Trwam pomiędzy niebem, a ziemią. Pomiędzy Małą Niedźwiedzicą, a Dużą Niedźwiedzicą. Pomiędzy łzami, a deszczem. Pomiędzy pustką, a nicością. Próżnią, a dnem. Górą, a depresją. Depresją, a euforią. Lękiem, a strachem. Krzykiem, a wrzaskiem. Uściskiem, a dotykiem. Różą, a kolcem. Jednym okiem, a drugim. Pomiędzy ciszą, a muzyką. Trwam pomiędzy nieskończoną miłością, a nienawiścią. Trwam pomiędzy dobrem, a opętaniem. Pomiędzy Tobą, a mną. Trwam w nicości, a jednak w czymś. Trwam w swym sercu… -Co będziesz robił? -Lewitował. -Nad czym? Przecież to pokój. Taki sam jak inny. Cztery ściany, sufit, podłoga. Ja i ty. Ty i ja. -Lewitował nad… -Nad czym?! Nad siedmioma górami i siedmioma lasami?! -Będę lewitował nad przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Będę lewitował nad Twoimi łzami, nad moim uśmiechem. Bezdomnym z sąsiedztwa, kulawym psem, błyskawicą, która nie wie gdzie uderzyć. Nad suknią ślubną, garniturem i obrączką. Tortem, pączkiem i lukrem. Będę lewitował nad kajdanami, kratami, a małżeństwem. Będę lewitował nad skrajnością, a przesadą. Feminizmem, a faszyzmem. Wszelakimi „izmami”. Lewitował nad nadgorliwością, przesadnością i dobitnością. Przyjaźnią, dobrocią i miłosierdziem. Samolubstwem i egoizmem. Egocentryzmem i pychą. Dumą i skromnością. Rozwagą i romantyzmem. Będę lewitował trwając… -Co będziesz robił później? -Tonął. -Gdzie?! -Tonął w… -W czym?! Spójrz na tamtą stertę rachunków. Choć odkręcisz kran to i tak nic nie da. Tym razem nie uronię morza łez, nie mam ku temu powodów. -Tonął w fikcji i rzeczywistości. W zbożu, makach i słońcu. Tonął w kurzu, w klinicznie czystym powietrzu, w spalinach. W trawie ubrudzonej rosą, w zapachu mglistego poranka. W ziarenkach kawy, płatkach róż, skórkach od banana. W nutach, w symfonii, w agonii i radości. Tonął w samotności. W otoczeniu fal rozbijających się o moje serce. W obliczu prawdy, a tym co fałszywe. W obliczu tajemnicy, a tym co zakłamane. Będę tonął w mitycznej grzej, jako gladiator. Jako przegrany, ale i wygrany. Będę tonął na arenie walki, na deskach teatru. Będę tonął odgrywając komedię, kiedy moje życie to wyłącznie dramat. Tonął na wietrze, tonął w deszczu. W oceanie złośliwości. Będę tonął balansując pomiędzy tym, co ważne, a tym co błahe. Aż wreszcie zacznę się topić. Topić balansując pomiędzy prawą, a lewą stroną. Pomiędzy tym co właściwe, a tym co słuszne. Pomiędzy tymi, którzy nakazują, a tymi którzy proszą. Pomiędzy nakazem, przykazem, a wyborem. Decyzją, przymusem, a agresją. Topiłem się, topię i będę się topił. -I co? Co zrobisz później? -Później? -Tak… co zrobisz, kiedy przeciwstawisz się „izmom” i całej reszcie cholernych plag? -Utonę. Po prostu.