Menu
Gildia Pióra na Patronite

Aktorzy.

Forsycja

Biegłam. Uciekałam.
On i tak stanął na mojej drodze z uśmiechem na twarzy wyciągając do mnie rękę. Nie chciałam podać mu swojej, broniłam się jak tylko potrafiłam. Krzyczałam, wrzeszczałam, biłam pięściami o podłogę a on i tak stał z wyciągniętą ręką wiedząc, że prędzej czy później złapie nie tylko moje dłonie, ale również mnie całą.
Ból. Taki uśmiechnięty, taki namacalny, opanowujący moje serce i płuca do perfekcji. Uwielbiał gdy moje serce umierało, umierało tysiące razy, ale nigdy nie pozwolił mu skonać. Mogło osiągać stan agonalny kilka razy dziennie, ale nigdy nie pozwolił mu umrzeć, tak on i litość nie byli dobrymi przyjaciółmi. Gdy atakował, litość zawsze wyjeżdżała na długie wakacje.

W tamten poranek, przybrał postać lekarza w białym fartuchu i co najgorsze miał wtedy takie wyrozumiałe i zatroskane oczy. Niebieskie i spokojne jak ocean w ciepły letni dzień. Pamiętam, że powiedział wtedy bardzo cicho, że zostało mu góra siedem miesięcy życia i że jedyne co mogę zrobić to modlić się za niego. Nie chciałam. Modlitwa? Jaka modlitwa do cholery?
Ból. Wtedy przez parę sekund myślałam, że jednak pozwoli mojemu sercu odejść. Nie pozwolił, ale za to ustalił ze śmiercią, że on odejdzie najpóźniej za 7 miesięcy.

Gdy już wiedziałam, że szpitalny korytarz wiruje niebezpiecznie miłość i troska chwyciły mnie za ramiona ,a podany wcześniej buspiron pozwalał choć na chwilę nie myśleć o bólu. Psychotropy jednak sprawiają,że w oddali majaczy namiastka ulgi, mimo,że chciałam znieść to tylko wspólnie z odwagą.
Nie zniosłam.

Weszłam do tego małego pomieszczenia i pomyślałam, że chcę błagać Boga lub diabła , żeby pozwolił mi się z nim zamienić . Próbowałam być wtedy dzielna, ale odwaga szła daleko za mną. Miłość wraz z busprionem trzymały mnie w pionie. Nie pozwalały na histerie, zmuszały do ciągłej walki o jego życie, ale ono było coraz słabsze.
Śmierć już tak dawno napisała zakończenie. Swój finał ,a życie, nie dostało znaczącej roli . To ból był jednym z pierwszoplanowych aktorów, choć nigdy nie został nagrodzony Oscarem za tą rolę.

Czasami myślę ,że on pozwolił nam się pożegnać. Ze nauczył mnie wszystkiego, ze otworzył moje oczy na miłość , która była jego głównym powodem.

A jeśli miłość nas zwodzi?
A co jeśli to tylko i wyłącznie przez nią ból nie potrafi odejść?
Co jeśli jest z nią nieodłącznie związany?
Co jeśli to tylko i wyłącznie miłość od zawsze i do końca gra największą i najważniejszą rolę w tym teatrze, i wie, że jest niezwyciężona? Że jej urok i uroda nigdy nie przeminą, że ona nigdy się nie kończy i zawsze w gruncie rzeczy dyktuje warunki. Nawet śmierci. Nawet śmierć chyli przed nią swe czoło, a ona stoi na środku sceny, choć nie wszystkie światła skierowane są na nią.
Czy to, że kocham, jest początkiem końca mojej tragedii?
Czy ból jest nieodłącznie zakochany w miłości?
Czy miłość nas uratowała czy tylko sprytnie zniszczyła?

1241 wyświetleń
23 teksty
0 obserwujących
  • anathematise

    31 August 2012, 14:32

    Trudno jest się wypowiedzieć po takim tekście. Mam na myśli oczywiście rodzaj tych, które zamykają usta i otwierają umysł. Ten właśnie do takich należy.
    Miłość jest... egoistką. Masz rację mówiąc, że "gra największą i najważniejszą rolę". A jednak za chwilę znów przypominasz, że "nie wszystkie światła są skierowane na nią". To też niesamowita prawda. Pod wpływem tego uczucia stajemy się ślepi na inne emocje,które też przecież są nam pokazane na scenie. W tym ból. Ból zawsze stoi za miłością, i to, że jest zasłonięty nie znaczy, że go nie ma. Po prostu ujawnia się później.
    Piękny tekst.

    Pozdrawiam,
    anathematise.

  • CzerwonaJakKrew

    30 August 2012, 22:58

    Miłość jest najważniejsza, najpiękniejsza, miłość to bogini, miłość to muza… Miłość…. Prawdziwego uczucia nie ma… Nie ma bez bólu…. Miłość rodzi się w cierpieniach, by po miesiącach katuszy spocząć spokojnie na kilka sekund w naszych sercach, na kilka chwil szczęścia, by później znowu wywołać burzę w naszych umysłach… Ale miłość nadal jest piękna i nigdy nie niszczy doszczętnie… Zawsze zostawia choć odrobinę nadziei, zawsze sprawia, że mamy czym żyć, że mamy czym oddychać… Miłość to ból, miłość to powietrze, miłość to nasze życia…

    Pozdrawiam i życzę siły,
    CzerwonaJakKrew