Menu
Gildia Pióra na Patronite

#( )#

kacperman

Będzie to historia jak wiele innych, może jedynie z tą subtelną różnicą, że opowiedziana z perspektywy faceta- winowajcy. Chociaż tak prawdę mówiąc, to pojęcie "winowajca" jest w tej sytuacji lekkim nadużyciem, niemniej patrząc na tę całą historię obiektywnie, faktycznie da się zauważyć pewne moje "niedoskonałości".

Poznaliśmy się na spotkaniu u znajomego. Jeden z majowych weekendów, super pogoda, do tego różne smakołyki prosto z grilla, a także coś na ukojenie pragnienia- to wszystko złożyło się na super dzień, który aż prosił się o to, by spędzić go wśród znajomych. Wiecie jak to jest, fajna, luźna atmosfera bezwzględnie sprzyjała poznawaniu wszekiego rodzaju nowin, plotek, a także wspominaniu różnych, nierzadko kuriozalnych sytuacji sprzed lat. I jak zapewne łatwo się domyślić wśród zaproszonych była też ona. Niewysoka brunetka, w okularach i jeansowej koszuli, z delikatnym uśmiechem na nieco ciemniejszej niż wszystkie inne twarzy. I właśnie tutaj jest ten moment, kiedy to powinienem napisać, że gdy tylko ją zobaczyłem to od razu pojawiły się te jakże słynne motyle opanowujące brzuchy, płuca i inne nasze "wnętrzości", co w połączeniu z pragnieniem natychmiastowego poznania pięknej nieznajomej tworzy uczucie wręcz nie do opisania. Tylko, że właśnie w tej sytuacji wcale tak nie było. Poznaliśmy się, wymieniliśmy nawet kilka zdań ale nic wielkiego nie poczułem. I tak sobie myślę, że to właśnie tu jest cały klucz do zrozumienia moich późniejszych decyzji. Bo najwidoczniej jestem niepoprawnym romantykiem, który wierzy w moc i magię pierwszego spotkania. Nie potrafię jasno zdefiniować jak powinno to wszystko wyglądać, ja po prostu wierzę, że w tym właściwym momencie to się wydarzy. Tak samo z siebie. Wierzę, że poznam dziewczynę, przy której świat kompletnie zmieni kolor, przy której powietrze zacznie pachnieć nowymi, dotąd niewyczuwalnymi zapachami, a cisza, ta "najcichsza cisza" stanie się melodią, która pozwoli zatańczyć każdy taniec nie gubiąc rytmu nawet na sekundę. Głęboko wierzę właśnie w taką miłość, i na pewno zdawałem sobie sprawę, że to nie była ta dziewczyna, przy poznaniu której zadziały na mnie inne kolory, zapachy czy też dźwięki. Musiałem wiedzieć, że to nie jest ta wyjątkowość której oczekuję. Pomimo tego następnego dnia po imprezie napisałem do niej, po kilkudziesięciu wiadomościach spotkaliśmy się, potem kolejne spotkania i po bardzo krótkim czasie byliśmy już razem. I ten związek trwał prawie rok. Przez ten czas parokrotnie powiedziałem jej niezwykle dla mnie ważne słowa: kocham cię.
Ale nie wiem czy ją kochałem, chociażby przez chwile. Chyba nie. Wypowiedziałem te słowa bo wiedziałem, że ona tego chce. Czułem że tego "wymaga" dana chwila. Uwierzcie mi, że wielokrotnie analizowałem to uczucie, którym ją darzyłem, bo nigdy nie było tak, że ta brunetka była mi obojętna. Zawsze chciałem dla niej jak najlepiej, gdy tylko mogłem i potrafiłem to starałem się pomóc bądź wesprzeć dobrym słowem.Przez ten rok przeżyliśmy wiele przyjemnych chwil, jednak z mojej strony to niestety wszystko co mogę napisać. Brakło w tym wszystkim jednego, ale bardzo istotnego czynnika- miłości z mojej strony. Tego jakże skomplikowanego, a zarazem banalnego uczucia, które zmienia wszystko.Wiem, że ona mnie kochała, że poczuła to, czego ja nie potrafiłem chociaż bardzo chciałem. Tak jak napisałem wcześniej, po roku się rozstaliśmy. Takie rozstanie po kłótni, ale tak naprawdę to chyba po prostu szukałem pretekstu żeby było mi łatwiej. Ale wcale nie było. Bardzo dobrze pamiętam to nasze ostatnie spotkanie. Strzelałem jakimiś banałami, a ona płakała i nie mogła tego wszystkiego zrozumieć. Bardzo mnie to bolało, bo zdawałem sobie sprawę, że z mojego powodu cierpi naprawdę wartościowa dziewczyna. Jednocześnie czułem, że robię dobrze. Dalsze trwanie w takim związku byłoby nie uczciwe wobec niej jak i wobec samego siebie. Zresztą, na początku związku umówiliśmy się na szczerość i chociaż o wiele za późno, to jednak się na nią zdobyłem, przynajmniej w pewnym stopniu.
Teraz, gdy minęło już kilka miesięcy od naszego rozstania, głęboko wierzę, że ta niewysoka brunetka w okularach jak ją tu opisałem, żyje pełnią życia. Wierzę, że poznała lub pozna kogoś, kto oprócz docenienia jej wartości również ją pokocha; że da jej takie uczucie, jakiego ja bym nie potrafił ofiarować. Z kolei jeśli chodzi o mnie, to mam nadzieję że i ja znajdę swoją miłość i to taką miłość, która dla wielu zdarza się tylko w bajkach. Może to i racja, jednak czy życie z osobą, która jest dla ciebie całym światem to właśnie nie jest bajka ?

377 wyświetleń
13 tekstów
0 obserwujących
  • silvershadow

    4 September 2016, 14:43

    Witaj. Może narrator wierzył, że uda się im wspólnie tę miłość zbudować, nie chcąc z góry spisywać na straty udanego związku z osobą, z którą dobrze się rozumiał?
    Chciałbym też zapytać, czym jest dla niego (dla nas) miłość? Czy to nie uczucie, które może zaczynać się przysłowiowymi "motylami w brzuchu" lecz nie musi? Czy nie jest ona zbyt często mylona właśnie z zauroczeniem? - z tym narkotycznym mentalnym wyżem? Stan, którego utrzymanie nie jest możliwe przez dłuższy czas a już [...]

  • 4 September 2016, 00:17

    Dziękuję Aniu w imieniu narratora i wierzę, że właśnie tak będzie, że ponownie uda się wypowiedzieć to magiczne kocham i tym razem będzie ono skierowane już do najwłaściwszej osoby z możliwych :) Natomiast związki bez miłości funkcjonują wokół nas i funkcjonować będą, to co dla jednych wydaje się czymś dziwnym i nie do pomyślenia, dla innych niestety jest czymś zupełnie normalnym. Powódki są pewnie przeróżne, jednak efekt będzie zazwyczaj ten sam- ból i cierpienie.
    Z kolei Ela zgadzam się z tym co napisałaś, niestety wyznania mają tak samo wielką moc jak wielką krzywdę mogą uczynić, a to, że jesteś w tej zdecydowanej mniejszości jak to napisałaś to wielki atut, bo jak wiadomo faceci mają problemy z opisywaniem swych uczuć i zapewnianiu o nich, tak więc koniecznie zarażaj tym inne dziewczyny ;)

  • chrupcia

    3 September 2016, 22:57

    Czytając to co napisałaś myślałam sobie, że współczuję tej dziewczynie i to bardzo, lekcja dla Ciebie i dla wszystkich jest taka, żeby nie wchodzić w związek zbyt prędko, bo często kosekwecje tej decyzji są bardzo bolesne. Pamiętam jak koleżanka kiedyś opowiadała mi o swoim związku z chłopakiem i ja byłam w pełni przakonana, że ona tego chłopaka kocha, za to ona była bardzo zdziwiona tym, że jak tak myślę.
    I wtedy nasunęło mi się pytanie : Jak można być z kimś kogo się nie kocha?
    Tak jak mówiły dziewczyny słowo kocham ma bardzo wielkie znaczenie i najlepiej używać go do tej jedynej osoby, którą się prawdziwie kocha ;)
    Życzę Ci abyś poznał tą, która całkowicie zawrócić Ci w głowie;)

  • Naja

    3 September 2016, 22:55

    Nie kwestionuję Twojego i Starlight stanowiska. Jest całkowicie prawdziwe.
    Te słowa mają wielką moc... Należy je wypowiadać, kiedy stanowią o faktach. Inaczej w konsekwencji mogą krzywdzić. Dobrze o tym pamiętać...

    Przedstawiłam wyłącznie swój pogląd. Wiem, że jestem w zdecydowanej mniejszości... :-)

  • 3 September 2016, 22:42

    To bardzo dobrze, że jesteś pewna uczuć swojego partnera nawet bez jego słownych zapewnień. Widocznie wypracowaliście to w czasie trwania swojego związku, zbudowaliście między sobą odpowiednie zaufanie, albo po prostu umie ci to okazać w odpowiedni sposób. Jednak niestety z własnego doświadczenia wiem, że wiele kobiet potrzebuje zapewnień miłości. Być może wynikało to z tego, ze nie umiałem swych uczuć odpowiednio okazywać, jednak wydaje mi się że problem tkwi w zbyt niskiej samoocenie kobiet. Wielu z nich wydaje się, że [...]

  • Naja

    3 September 2016, 21:29

    Starlight i ja tak mam...
    Bardzo kocham Mojego Ukochanego, ale o tym nie mówię. Czuje to jednak nieustająco. Wiem, bo powiedział mi o tym. Sam deklaruje uczucia. Dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia, bo je czuję.
    W miłości właśnie o to chodzi, żeby uczucia okazywać, bo są. Opowiadanie o nich to tylko słowa. Tak w wielkim uproszczeniu...
    W zasadzie słowa o miłości najlepiej wychodzą poetom, natomiast "kochanie", tym którzy darzą partnera czymś wyjątkowym i w ładny sposób potrafią to okazywać.
    Oczywiście o miłości można i należy mówić, jak ktoś ma taką potrzebę. Zdecydowanie jednak miłość trzeba odczuwać i okazywać. Wtedy słowa są zupełnie zbędne.

    Moje komentarze są odniesieniem się do "drugiej strony" idei opowiadania...:-)))

    Kacper, dodam jeszcze, że "trening czyni mistrza" :-)))

  • 3 September 2016, 19:16

    Bardzo się cieszę, że te dwie opinie są różne i paradoksalnie obie dziewczyny/panie macie sporo racji. W przypadku komentarza Starlight widać wyraźnie, że praktycznie cała wina leci na barki narratora. Myślę, że faktycznie zawinił w znacznym stopniu jednak nie twierdziłbym, że bawił sie uczuciami. Poczuł coś, co zbliżyło go do tej dziewczyny, przez cały ten czas starał się, chciał jej dać to, czego nie potrafił. Tu bardzo fajnie opisała to Naja, bo również skłaniałbym się ku zdaniu, że związek to [...]

  • Naja

    3 September 2016, 18:00

    Nie zamierzam bronić narratora, jednakże bezspornym jest fakt, że miłość, bycie we dwoje, to nie jest zawarcie kontraktu i dotrzymywanie jego ustaleń. Czymś takim, w mojej ocenie, teoretycznie jest zawarcie małżeństwa...
    Miłości nie można zadeklarować na zawsze. To coś bardziej skomplikowanego. W miłości współgra ze sobą wiele czynników. To co poczuliśmy na początku oraz wszystko to, co po tym początku się zadzieje. Każde uczucie można dopracować, nad każdym natomiast bezwzględnie trzeba "pracować". Nic samo się nie zrobi. Poza tym ta [...]