Andrzej stanął przed wielką fabryką. Nie miał pojęcia skąd się tu wziął i skąd ona się wzięła, bo jeszcze wczoraj jej tu nie było. Nad nią kłębiły się czarne chmury i tylko niepewny promyk słońca przebijał się wstydliwie ale szybko zawstydzony schował się między chmury zrozumiawszy, że to nie jego klimaty. Efekt mhroczności dodawało również ogromne, uschnięte drzewo z ugiętymi gałęziami od ciężaru sytych, czarnych kruków. Mimo tego, że przez drogę przebiegł czarny kot, Andrzej postanowił zajrzeć do środka fabryki. Wewnątrz wcale sympatyczniej nie było. Nie zraziwszy się tym postanowił wejść do pierwszego sektora hali. W środku były czarne, foliowe worki z których wystawały małe rączki i główki a obok nich stały kobiety, które albo płakały i tuliły się do worków albo je kopały i poniewierały. Wszystkie one trzymały w ręce szczypce z których ciekła krew. Przerażony tym widokiem Andrzej wybiegł na hol w którym znajdowali się kalecy i biedni ale to tylko pozory, bo tak naprawdę nic im nie dolegało tylko, że przez tyle lat oszukiwali ludzi na ulicy aby wymusić od nich drobnej jałmużny, że aż sami uwierzyli w swe kalectwo. Przeciskając się przez żebraków wszedł do kolejnej hali a w niej byli całkiem podobni ludzie do tych z holu tylko, że na ręce mieli wielkie dziury od ukłucia i wyglądali jakby coś faktycznie im zaszkodziło a w ich cieniu byli ludzie w białych fartuchach szaleńczo wbijający śmiercionośne strzykawki w fantomy. I znów nasz bohater zdegustowany widokiem wyszedł na zewnątrz i poniesiony na rękach tłumu żebraków wpadł do kolejnej hali. Ode tknął z ulgą gdy na ścianach zobacz zdjęcia zwierząt. Skoro ktoś umieścił takie fotki to musi być normalny. Radość jednak szybko uleciała w niepamięć gdy się lepiej przyjrzał. Zdjęcia przedstawiały zwierzęta kopulujące ze sobą i były one tej samej płci i w dodatku każda fotka była przekreślona na czerwono z wymalowanym wykrzyknikiem z boku. Jak by tego było mało po drugiej stronie hali byli ludzie którzy robi dokładnie to samo co zwierzęta z fotek a obok nich inni którzy bili im brawo. Nie wiedząc o co chodzi Andrzej postanowił wyjść i sprawdzić szyld sprzed hali. Noo tak, zboczeńcy i hipokryci – tak właśnie brzmiał szyld. Przed wejściem do następnej hali postanowił wpierw sprawdzić szyld. Fale z Torunia – o nie, lepiej nie wchodzę – pomyślał nasz bohater i obracając się na pięcie wpadł na kolejny tłum. Ich twarze były krzywe i tak jak by uśmiechnięte. Na czołach mieli naznaczoną literkę Alfa, bo w swej pazerności nie starczyło im na jeszcze Omegę. Na rękach nieśli kolejno: Zło, Nienawiść i Okrucieństwo. Idąc tak doszli do mężczyzny który był przybity do krzyża i po kolei przybijali nowe gwoździe tak aby jeszcze bardziej cierpiał. Nagle Andrzej znalazł się we własnym łóżku cały zlany potem. Uff to tylko sen...
Ale czy oby na pewno to tylko sen ? Przecież każdego dnia kilka kobiet wyskrobuje z siebie płody, co dzień lekarze uśmiercają pacjentów mówiąc, że eutanazja to ulga, codziennie Tadeusz Rydzyk manipuluje nieświadomym społeczeństwem w podeszłym wieku, codziennie oszuści wymuszają pieniądze na wino, codziennie zabijamy się na wzajem tak jak by w łyżce soli a lobby wciskają nam kit, że homoseksualizm jest tak zwykły jak kostka toaletowa i tylko patrzeć jak gwałciciele i pedofile wyjdą na ulicę aby walczyć o swe prawa.