A on był dla niej wszystkim. I powietrzem i wodą. I myślą i rozumem. Ale odszedł. Odszedł i zostawił ją samą na tym okropnym świecie. A odszedł dlatego, że spotkał inną. A ona dalej stoi przy oknie i czeka. Czeka aż wróci, aż szepnie jej do ucha, że to tylko zły sen. I chociaż wie, że to już koniec, ona nadal ma nadzieję. Powiesz: „Nadzieja. Nadzieja matką głupich”. W takim razie ona jest tak strasznie głupia, bo została jej tylko nadzieja. I tylko ona trzyma ją jeszcze przy życiu. Czasem przechodząc obok zobaczysz śliczną, drobną dziewczynę, może w wieku lat dziewiętnastu. Zobaczysz ją siedzącą na drewnianym progu przed domem. Zobaczysz brązowe kosmyki długich włosów opadające na szczupłe ramiona, zobaczysz zielone oczy, patrzące z bólem na drogę za tobą, zobaczysz delikatne dłonie zaciskające się na zdjęciu uśmiechającego się zawadiacko chłopaka. I zobaczysz jedną samotną łzę spływającą po policzku, zostawiającą lśniący, jasny ślad. I pewnie pomyślisz: „Głupia”. Tak, głupia. Głupia, bo wciąż ma nadzieję.