Menu
Gildia Pióra na Patronite

Na beret żołędzia kasztan miał chrapkę,
Od dawna marzył, by też mieć czapkę.
W berka z nim zaczął niby się bawić,
Chciał go podstępem beretu pozbawić.
Żołądź uciekał, wpadł w kopiec kreci,
Zgubił niezdara piękny berecik.
Kasztan go znalazł, cicho zdjął butki
I zaniósł do swej kłującej skorupki.
Wszystko to z dala widziała szyszka
Doniosła koledze na tego opryszka.
Kasztan ze złości robił złe minki,
Nieprawda! - krzyknął -
Ty się urwałaś chyba z choinki!
Wrócił, odsunął skorupki połowę,
Berecik żołędzia naciąga na głowę.
Czeka w skorupce, czas mu się dłuży,
Chciał się w berecie przejrzeć w kałuży.
A żołądź z szyszką, zdarzenia świadkiem,
Pod jego domek podeszli ukradkiem.
Wtem hałas, krzyki i wielka wrzawa,
Po dary natury do parku wyprawa.
Każde dziecko koszyczek niesie.
Żołędzia bez czapki nikt nie podniesie.
W zielonej skorupce Kasztan w berecie,
Zachwycił każde z wyprawy dziecię.
Beret przywłaszczył kasztan opryszek,
Zasilił przez to dziecięcy koszyczek.
Dnia następnego na ławce w szkole
Poczuł jak coś go w brzuszek kole.
Uczniowie, jak co roku niezmiennie,
Robili na lekcji ludziki jesienne.
I tak kasztanek w żołędzim berecie
Stał się ludzikiem na parapecie.
A żołądź bez swego nakrycia głowy
Bawi się z szyszką w parku wesoły.
Morał wypływa z tej opowieści:
Strata czasami daje korzyści.

57 062 wyświetlenia
468 tekstów
17 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!