Rozmowa przez telefon jest trudna. Najpierw trzeba wyłączyć muzykę, wstać z miejsca i ruszyć w poszukiwaniu cichszego albo mniej zaludnionego, albo odłożyć nadgryzioną kanapkę, i to w czasie kilku, najwyżej kilkunastu sekund. A im więcej mija czasu między usłyszeniem dzwonka a przysunięciem słuchawki do ucha, tym wyraźniejszy wyrzut sumienia tuż przed pierwszym "witaj". Na szczęście znika zaraz po tym.
A potem okazuje się, że po drugiej stronie telefonu też jest osoba. Że ktoś zadzwonił, bo potrzebował być mniej sam wśród świata wokół. A potem okazuje się jak mało potrafimy dać z siebie pozbawieni spojrzenia, przytulenia lub uśmiechu. I potem okazuje się jak niedokładnie prowadzimy swe jestestwo, bo choć tak wiele chcielibyśmy okazać, głos więźnie w gardle, wypluwamy z siebie tylko banały, których wstydzimy się jeszcze zanim język wymlaszcze je o podniebienie, zanim powietrze zaświszczy między zębami. Dławimy się słowami "będzie dobrze" i do serc napływa taka gorycz - gdzie się podział rozum? I potem okazuje się jak mało posiadamy świadomych myśli, właśnie wtedy, kiedy próbujemy przekazać je cząstką siebie, a jedynym nośnikiem ciepła okazuje się być głos, ten więznący w gardle głos, na który tak czeka ktoś z drugiej strony telefonu.
Odkładamy słuchawkę z poczuciem niedosytu i mocnym postanowieniem poprawy. Najlepszy rachunek sumienia.
Wszystko zależy od tego z kim rozmawiamy... Kiedyś trzeba było sie pofatygować, ubrać wyjść, dojść, porozmawiać, popatrzyć w oczy... Dzisiaj problemem jest zadzwonienie w odpowiednim czasie, bo i na telefon trzeba się umawiać. I zawsze, ale to zawsze po rozmowie z tym Kimś Najważniejszym mamy niedosyt i wyrzuty sumienia, ze mogliśmy inaczej, fajniej, lepiej, milej, czy bardziej asertywnie może...tak zdecydowanie to jest jak rachunek sumienia.
Często zdaję sobie sprawę jak ważne są słowa, których nie wypowiadamy i człowiek po drugiej stronie znów słyszy to słynne "będzie dobrze". Podoba mi się to co napisałaś.
Ja też nigdy nie dzwoniłam. Teraz mi się zdarza, bo i mam do kogo. Ale chyba częściej to ja słucham i nie potrafię nic odpowiedzieć, chociaż tak wiele myśli tylko czeka na skrystalizowanie je w zdania, które jednak jakoś nie mają ochoty powstawać. Na szczęście wiem, że lepiej powiedzieć banał, niż nie odebrać. To daje możliwość mówienia. A mówienie - możliwość nauki. "Mocne postanowienie poprawy".
ja nigdy nie dzwoniłem do kogoś szukając pocieszenia (matko, ja w ogóle nie dzwonię do znajomych jeśli sami wczesniej nie dadzą mi sygnału) aczkolwiek uważam że te banały w trudnych momentach zyskują na wartości, wiesz, w gruncie chodzi o to, że jesteś po tej drugiej stronie linii.