Menu
Gildia Pióra na Patronite

I am not okey.

http://www.youtube.com/watch?v=-EQ6eHeBrhM

Chyba mam problem, chodź dokładnie nie wiem jaki. Ale mam problem, bo czuję się opuszczona mimo, że wokół mnie tyle ludzi. Czuję się obca w otoczeniu w którym powinno mi być dobrze. A uczucie, że jestem nie w tym miejscu co trzeba daje mi swoje znaki. Cała podenerwowana i wyczerpana czekam, próbuję się skupić na jednej czynności, ale mój umysł jest zaprzątnięty całym innym wszechświatem. Łzy napływają mi do oczu, a ja nie wiem dlaczego. Może wiem, ale ciągle się łudzę, że to nie koniec świata. Chcę się wypłakać, po prostu chcę się wypłakać do kogoś kto nic nie powie tylko będzie płakał ze mną, który posiedzi i tyle, po prostu będzie. Ale to że chcę to nie oznacza, że mogę to zrobić. Tak ciężko jest mi powiedzieć : „Mam problem, możesz przyjechać?”. Bo przecież inni też mają własne problemy. A ja z takimi banalnymi, nie chcę się narzucać. Chodź nieraz powtarzali mi, że mogę na nich liczyć, ale ja nie potrafię powiedzieć „mam k**** problem, potrzebuję ratunku, najlepiej przyjedź z flaszką” no po prostu nie potrafię. Co dziennie ranno przyklejam pełen uroku uśmiech, co dziennie ranno zakładam dobry humor, jak by był częścią mojego ubioru. Co dziennie ranno zaczynam sztukę pt. „Nic mi nie jestem, jestem nadal uśmiechnięta”. Ale to chyba jest wielkie oszustwo, w które sama chcę wierzyć i momentami mi się to udaje, ale tylko w tedy gdy wszyscy patrzą. Bo gdy tylko nie ma nikogo pojawiam się Ja, taka cicha, wiecznie smutna dziewczyna, która widzi więcej niż by chciała. Moim największym problem jest to, że chcę uratować cały świat od bólu i cierpienia, chcę być ich pocieszycielką. A sama nie potrafię najbliższym powiedzieć, że już nie daję rady. Że mam ochotę, zamknąć się w ciemnej szafie, płakać jak małe dziecko i udawać, że nie istnieje, że to tylko zły sen, który się zaraz skończy. I czasem mam takie wrażenie, gdy zamykam oczy, że to co dzieje się wokół mnie to dzieję się poza mną. Że ja nie jestem tam gdzie jestem, że to wszystko dookoła jest snem, jawą, a ja jestem elementem, który tu nie pasuje. A potem otwieram oczy i uświadamiam sobie, że to nie jest sen, a ja faktycznie nie pasuję to całego otoczenia. Takie poczucie wyobcowania, takie poczucie niewidzialności. Nawet osoba, którą kochałam ponad wszystko udaje, że mnie nie widzi, jak bym była powietrzem, jak bym była duchem, jak bym nie istniała? Bo jak mam się czuć, jak zaledwie 15 cm przechodzi obok mnie i mnie nie dostrzega. To tak strasznie boli, gdy zaledwie parę miesięcy byłaś dla niego wszystkim, a teraz jesteś tylko powietrzem. Co takiego zrobiłam? Za mocno kochałam? Za bardzo się bałam, że odejdzie? Dlaczego w naszym związku były same oskarżenia, przecież tak bardzo się kochaliśmy. A może tylko jedna strona kochała, a druga chciała, wmawiała sobie, że kocha. Co jeśli to wszystko było oszustwem? Nie udaną próbą zapełnienia sobie życia, bo czuł się opuszczony? A teraz co mi pozostało? Same wspomnienia i wielka dziura w sercu, która jest napełniona smutkiem. I jak mam sobie z tym poradzić, gdy wszystko dobija mnie, a nie ratuje? Co mam zrobić, żeby cieszyć się każdym dniem, a nie wracać do wspomnień, które są piękne? Jak mam żyć dalej, żeby nie wracać myślami do Niego? I tak ciężko mi jest powiedzieć moim bliskim to co czuję, dlaczego? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. A ono nurtuje moją duszę, mój umysł. A ja nie wiem dlaczego, nie potrafię.

531 wyświetleń
11 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!