zboże było wysokie nad zbożem twoja twarz jasna jak słońce kiedy pochylałeś się nade mną karmiłeś pocałunkami
w dali strumień pod tunelem zbierałeś kamienie i układałeś je wzdłuż moich nóg a głośny strumień nadal biegł i głuszył ich dźwięk kiedy brałeś mnie w ramiona a one spadały i toczyły się w dół
moje oczy szukały ciebie na niebie modliłam się z twoimi rękami na moich biodrach i usta przy ustach recytowałeś ze mną psalmy psalmy zamieniły się w nieznane słowa mówione obcym głosem do tej pory nie wiem czy twoim czy Boga