wyciągam do ciebie ramiona błagalne zmęczone usychające z tęsknoty próbuję zatrzymać własne ciało pragnące drżące jak tamtej nocy pamiętnej z wyrazem prośby na twarzy rozbijam wciąż od nowa szklaną granice nieugiętą wyciągam jak obraz jak miłość jak pożądanie rzeczywistość obcina mi dłonie próbujące dotknąć ciebie zasypiam sama pusta niespokojna