Kilkanaście miesięcy temu, a dokładniej 14, ktoś zasadził w moim sercu ziarno. Przez rok cały wyrosło z niego drzewo. Nie jest ono silne, duże, zdrowe... Lecz słabe, małe, chore drzewko. Które ugina się przed złowrogo błyskającymi kłamstwami. Które gnije w sobie przez zimny, słony deszcz łez. Które nie cieszy się z delikatnych i subtelnych pieszczot słońca twych oczu. Drzewko, które wyrosło z miłości, a czas podlewał go zimnymi wiadrami nienawiści.