każdej nocy cię pieszczę myślą dotykiem czy szeptem
potem moje palce zamieniają się w twoje pełne głodu palce rozbiegane jakby się zgubiły albo ukryć się chciały przed deszczem chowają się w zagłębieniach bioder błądzą między piersiami dwoma półksiężycami by nimi cię ukołysać
lubię tę naszą samotność gdy ocierasz ukradkiem moje łzy chowasz po zakamarkach duszy jak najdroższe perły