Wracałem do domu po podlewaniu roślin na działce. Szedłem alejami działkowymi, jak zwykle łapiąc poezję ich tworzoną na bieżąco barwą, zapachem , smakiem czy świergotem kosa. Na jednej z nich leżała porzucona lilia o pięciu pąkach, zerwana pewnie bezmyślnie przez dwunożną złą istotę. Postanowiłem zabrać ją do domu. Po przyjściu włożyłem ją do niewielkiego wazonika i nalałem czystej wody z kranu, i potem tak codziennie. Dzień po dniu zaczęły rozkwitać pąki lilii pięknymi ciemno łososiowymi kwiatami z brązowymi piegami wewnątrz trąbek. Codziennie zmieniam im wodę i codziennie pięknie kwitną. Zostały jeszcze trzy, a ich piękno towarzyszy mi już ponad dwa tygodnie. Jest dobrze - dzięki tym kwiatom na pewno jestem spokojniejszy i cieplej zwracam się do ludzi, myśląc tylko o tym by dać im to co mam najlepsze.