Kiedyś lubiłam bawić się zapałkami. Podpalałam wszystkie na raz, pojedynczo i oglądałam płomienie. Skłaniały mnie do refleksji, widziałam w nich coś nieprawdopodobnego. Różne twarze, wzroki i inne tego typu rzeczy. Kiedyś rozpaliłam jedną, ale po chwili zgasła. Zapaliłam ją drugi raz. Normalnie. Tak po prostu. Stało się to w momencie, kiedy byłam święcie przekonana, że już więcej nie będę potrafiła zaufać chłopakowi. Rozpatrzałam tą teorię z zapałką i zaufaniem. Od tamtej pory, kiedy gaśnie mi zapałka odpalam ją na nowo. Nie tak jak wcześniej, a po prostu od palnika. To, co stało się za pierwszym razem było naprawdę nieprawdopodobne. :)
Jaki z tego morał? Da się zaufać na nowo.
2771 wyświetleń
70 tekstów
2 obserwujących