Stanąłem jak wryty przyglądając się jej. Była tak piękna, że zakochanie się w niej od pierwszego wejrzenia to rzecz naprawdę prosta. Wysoka, szczupła, kobieca. Idealna. Nie taka, jak malują czy opisują ją inni- w ciemnym płaszczu, z kapturem na głowie, z kosą w ręku. Śmierć, bo o niej mowa... Przyszła, lecz nie do mnie. Przychodząc, nie niosła za sobą czarnej chmury rozpaczy, lecz anielski błękit nieba. Przyszła... wiedząc po kogo idzie, znając czas, miejsce i osobę, którą ma ze sobą zabrać. Wchodząc nie podzieliła się tą wiadomością. Nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się tylko, skinęła głową i wzięła Go ze sobą. Nie mnie, lecz Jego. Tego, który od małego uczył mnie jak żyć, jak postępować, jak być godnym i prawym człowiekiem. Stałem dalej. Nie mogąc nic zrobić, nawet krzyczeć. Nic... tylko patrzyłem jak bezkarnie mi Go zabiera. Serce krzyczało, natomiast dusza była spokojna. Zaskakujące nieprawdaż ? Przeciwieństwa, które powinny się wykluczyć, tutaj się uzupełniały. Spokój wiary i krzyk miłości. Wzięła Go za rękę i odeszli. Ja natomiast zostałem sam. Sam w pustym pokoju, mimo iż On leżał na kanapie. Jednak to już nie leżał On, bo On odszedł. Zostało tylko ciało. Mój ojciec - człowiek prawy i sprawiedliwy, wzór. Zawsze mówił mi, że na śmierć trzeba sobie zasłużyć. Być może On już zasłużył? Na to pytanie nie znajdę już odpowiedzi. Teraz czas bym ja zasłużył.
Fakt na pierwszy rzut oka myśli się 'jejciu aż tyle' tylko, że kiedy zacznie się czytać robi się to tak szybko płynnie i lekko, że wcale nie jest takie długie. Jest to bardzo ładne i ciekawe, jakieś inne spojrzenie, jak dla mnie super.
Hmm jak tylko spojrzałem na stronę główną i zobaczyłem tak długą myśl dnia, pomyślałem, że znów będę musiał napisać komentarz, iż jest to jawna kpina z regulaminu serwisu... ale nie zrobię tego. W mojej skromnej ocenie ten tekst jest genialny.