Chodziło też o to, że był tak zachłyśnięty światem zabawek, że nie odróżniał ludzi od tych swoich dziecinnych przyjaciół. I traktował ich jak zabawki, co wyjaśniłam we wcześniejszym komentarzu.
Chodziło mi o to, że jak był dzieckiem bardzo lubił się bawić zabawkami, i kiedy był dorosły traktował ludzi jak właśnie te zabawki myślał, że może z nimi robić wszystko, że jak one, ludzie nie mają uczuć i nic je nie rani. Po prostu wyrzucał z konta w kąt, wymieniał jak rękawiczki. Dziękuję, za spostrzeżenia. Pozdrawiam:)
Nie do końca chyba zgrana 1-sza część z 2-gą. Bo jeśli coś lubimy/cenimy ponad własne życie (jak on te zabawki) to znaczy że one miały dla niego WIELKĄ wartość. Nikt nie powie, że jest to wyłącznie zła cecha. W pewnym stopniu docenianie czegoś ponad życie jest dobre. A więc jeśli tak też traktować zaczął ludzi, to znaczy, że oni też stali się dla niego w pewien sposób tak samo cenni. Analogicznie-bardziej niż życie. Traktowanie ludzi jak zabawki - nie jest dobre, wręcz złe. Ale jeśli zabawki traktowało się w dzieciństwie odpowiednio i wyjątkowo, to nie jest już tak łatwo ocenić moralnie, czy takie traktowanie jest wyłącznie złe. Aczkolwiek, ciekawy przypadek.
Suma sumarum, jeśli miałaś/eś zamiar podkreślić czyjąć podłość w traktowaniu innych jak typowe zabawki, to może lepiej byłoby jakoś przekształcić pierwszą część myśli. No nie wiem. Pozdrawiam. Co złego, nie ja. :)