Czas spędzony nad lekturą A nie mówiłam! nie był czasem straconym. Bowiem Katarzyna Grochola przedstawia nam losy kobiety w sposób nietuzinkowy, niebanalny, przyprawiony szczyptą dowcipu i... o, dziwo, jest to sposób kobiecy, co w zdominowanym przez mężczyzn świecie pisarzy (a co często za tym idzie, bohaterów powieści), jest rzadkością i stawia sprawę w nieco innym świetle.

W trakcie czytania złapałem się kilka razy na tym, że w głowie pojawiła mi się nawet uśmiechnięta myśl: no tak, te kobiety.

Tak to brzydko ma człowiek w nawyku, że porównuje nowe z tym, co zdążył już poznać (czyt. co zdążył już porównać wcześniej).

Dlatego nie mogę się obejść bez porównań, a wnioski mam następujące... Czytałem wreszcie o czymś, co jest zakorzenione w naszym kraju. Gdzie stolicą jest Warszawa, gdzie w delegacje jeździ się do Szczecina, a góry to są w Zakopanem, do którego jedzie się przez Kraków. Co ciekawe, również w naszych czasach - mamy lecącego na łeb na szyję dolara wartego okolic trzech złoty czy ludzi szukających pracy masowo w Irlandii. To miła odmiana. :)

Co ciekawe, zauważyłem, że wielu autorów próbuje wzruszyć czytelnika. Nie do końca jednak wszystko zależy od nich. Jest to kwestia tego, jak bardzo czytelnik będzie potrafił wczuć się w losy bohaterów. I nie rozchodzi mi się tu tylko o zdolność emaptii, ale możliwości, które są ograniczone przez prozaiczne sprawy, takie jak czas i miejsce akcji, realność bohaterów, przedstawienie styuacji, których prawdopodobieństwa przydarzenia się nie wyklucza z góry czytelnik.
No i moment.
To też Katarzynie się udało.

Rodzi się pytanie, czy poza tym mamy coś więcej. A czy to tak mało? Odpowiem niegrzecznie pytaniem. Pojawia się, a jakże, miłość w zdaniach, rodzina, śmierć w rozdziale. Na szczęście w sposób dający się przetrawić, nie budzący niepokoju.

Poza tym... wiele zależy od czytelnika, jak głęboko zechce on w książkę sięgnąć. :)

50 379 wyświetleń
609 tekstów
68 obserwujących